tym razem bardziej udane. aż zakrzyknąłem radośnie: jest smak!. szkoda tylko, że jakieś takie karłowate one, i szkoda, że każda ma szypułkę, i szkoda że już się skończyły w sumie, bo miałbym całkiem smaczny z nich obiad, a tak to muszę kombinować dalej, co by tu do garnka włożyć.
od wczoraj chodzi za mną zasmażany szpinak, w wersji z posadzonymi jajkami i młodymi kartoflami z koperkiem, z kefirem w zestawie do tego. obawiam się jednak iż z braku kucharza na pokładzie (czyli chęci) będę musiał sporządzić coś prostszego albo udać się na spacer do kfc. hmm... a może jeszcze zanurkuję w lodówce ;d.
Słoneczko pojechało sobie na wycieczkę na węgry - wraca dopiero w piątek. jo. siedzi w domu u siebie, pojawi się w środę. oh, ah, w końcu będę mógł bezkarnie mówić do siebie, wykrzykując kolejne przysługujące stronie zażalenia albo inne przesłanki umorzeń, zawieszeń, nieważności... i nikt nie będzie na mnie dziwnie patrzył. i nikt nie będzie kazał muzyki dziwnej przyciszać. wszak i ja muszę swój głos czymś zagłuszyć, bo słuchanie siebie było by za dużą mordęgą ;).
i dzięki Brylantynie muzycznie znowu się zakochałem. pewnie znowu na chwilę, ale dobre i to. patricka piosenkę powyższą gorąco polecam!
[...]
Jutro planuję obiad w McShicie. Zatem nie tylko Ty będziesz się obżerał śmiecio-żarciem. Bo wątpię w nagłe narodzenie się zapału u Ciebie :P
OdpowiedzUsuńi tak tymi truskawkami się nic nie podzielić - no wiesz :P
OdpowiedzUsuńja też zażalenie składam. Na "niewyraźność" tego Pana na zdjęciu:)
OdpowiedzUsuńps. jaka piękna skórzana kanapa!! :)
pozdrawiam
truskawki jem i ja!
OdpowiedzUsuńkefir spożyłem na obiad w zestawie z pierogami zbójnickimi.
Patrickowi również rysuję <3
i uwielbiam nogi pana ze zdjęcia (co by zachować tradycję komentowania foteczki ;d)