środa, 18 maja 2011

(381). czyli prawie-prawie.

eh, chyba zły ze mnie człowiek.



mój Ex grywa w studenckim teatrzyku. postanowiłem z Aparatką zrobić mu niespodziankę pojawiając się z nagła na widowni, licząc na jego zaskoczoną reakcję. i wszystko szło zgodnie z planem. pojawiliśmy się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. stres większy niż przed egzaminem. siedzimy - czekamy. a tu nadchodzi jego - chyba wciąż - obecny. jego mina na mój widok - bezcenna. po czym pokręcił się i począł pisać smsy ostrzegające iż się pojawiłem zapewne.
potknięć żadnych nie odnotowałem niestety, może i nawet schudł, ale poci się tak samo okrutnie, i tak samo okrutnie grzywka do czoła mu się przykleja. tyle radości w jeden wieczór.
wiem okropny jestem, ale jakąś taką dziwną potrzebę miałem :DD.


a jutro udaję się na Koniec Świata.

5 komentarzy:

  1. Ufff,dobrze, że mi nie grozi aby być Twoim byłym ;P
    A mówią, że to ja jestem złośliwa, a ja przy Tobie to Aniołek ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czerpanie radości z czyjegoś nieszczęścia nie czyni Cię złym człowiekiem. Dzięki temu jesteś szczęśliwym człowiekiem :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ale z Ciebie złośliwiec. Ale taki słodki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka złośliwość, niekiedy jest pyszna, jak lody z belgijską czekoladą mmmmm :>

    OdpowiedzUsuń
  5. nic a nic tej potrzebie nie dziwię się, zapewne zrobiłbym tak samo :D:D:D

    OdpowiedzUsuń