środa, 28 grudnia 2016

wyobraźnia

czasem wyobraźnia galopuje za bardzo.
człowiek spotyka się z kimś ze 4 miesiące a już myśli o tym co będzie za rok i gdyby jakby to było gdy np. ów ktoś się pojawił na świętach, albo jakby to było pokazać mu to i tamto, pojechać gdzieś. z jednej myśli niewinnej robi się całą historia, która się pewnie nigdy nie przydarzy. i choć na dane zdarzenie nie było nawet hipotetycznych szans, to robi się trochę smuteczek.
życie.

czy jest to bezpieczne - pewnie nie.
czy też tak miewacie - pewnie tak.
o czym do świadczy? pewnie o tym że chcąc nie chcąc jest się trochę zaangażowanym. a czy to dobrze czy niedobrze w takich niepewnych jak dzisiejsze czasy, to nikt nie wie.

niedziela, 11 grudnia 2016

kwartał

ze dwa tygodnie temu minął kwartał mojego spotykania/widywania się etc.
pytanie kiedy nadciąga czas na formalizowanie i przyklejanie etykiety, i czy przyklejanie etykiety jest ważne i potrzebne.
mi by się i może przydało dla spokoju głowy czasem, ale i czasem myślę, że nie ma co się spieszyć skoro jest dobrze/nie jest źle tak jak jest. a jak ma coś z tego być to z etykietką czy bez i tak będzie.
a póki co się raczej nic złego nie zanosi, życie się toczy własnym rytmem.


środa, 21 września 2016

podchody

podchody sobie trwają. pan nadal jest interesujący, ja chyba też, skoro jeszcze nie uciekł ;)
życie toczy się swym powolnym rytmem, przeplatanym podchodami.
bywają one męczące, gdy odzewy na nie są nieco zakamuflowane, ale może gra warta świeczki.
skoro zacząłem gotować to chyba warta.



początkom poprzedniego związku towarzyszyła kasia cerekwicka; czy teraz będzie to beata [choć z tekstami na nieco inny temat akurat], czy teraz coś będzie w ogóle :D

piątek, 2 września 2016

nie lubie

nie lubię, gdy zaczyna mi zależeć
to takie niebezpieczne
a chyba trochę zaczyna, ale nie za wiele, co na mnie jest i tak dużo

pierwotne neutralne podejście sprawiło, że zaciekawienie wzrosło i sobie wzrasta.
ciekawe jak to wygląda z drugiej strony
a ponoć to jeszcze gorszy przypadek jeśli idzie o wylewność niż ja

stay tuned ;)

niedziela, 21 sierpnia 2016

przeprowadzki

prywatnie w krk przeprowadzałem się wiele razy.
teraz nadszedł czas na przeprowadzki zawodowe. w końcu na swoje. totalnie swoje.
trochę radosne, a trochę przerażające.
ale kiedyś trzeba; i chyba warto.
trzymajcie kciuki :D



glee też jest niebezpieczne.
zawsze mi się kojarzyło z jednym panem, który mnie ostatnio odwiedził nawet.
z jedynym, który ten temat rozumie i który nim mnie zaraził.
zawsze więc z nim będą łączyły się tylko jedne skojarzenia; abstrahując od ilości wzruszeń dostarczanych przez serial (eh ta starość)

piątek, 12 sierpnia 2016

a jednak

trochę sobie pojeździłem ostatnio.
byłem na wschodzie przez dni kilka, kulinarno-relaksacyjnie. całkiem przyjemne wrażenia.
byłem też w domu dni kilka. wrażenia różne, ale zasadniczo pozytywne. prócz tego że irytuje mnie mój brat i jego życie w postaci: mam swoją żonę, kochamy się, świat poza tym nie istnieje, wszak jestem pantoflem i jest mi z tym dobrze, kochajmy się, to najważniejsze.

byłem wreszcie i na wycieczce w pzn.
miasto to różnych doznań, acz cel - czy też pretekst - był zawodowy.
praca pracą, o tym nie ma co ciekawego pisać zasadniczo - ale jakbyście szukali piotra korzeckiego to się polecam ;)

ma bj'ek zdolność pisania wyjątkowo oszczędnie i na okrętkę o wszelkich sprawach, więc mi chyba tylko pozostaje oględnie wspomnieć, że bardzo miło jak zawsze spędziłem z nim czas za co ślicznie dziękuję :)

niedawnymi czasy pzn stał się też miastem mego ex najświeższego. trochę o ironio.
widzieliśmy się w wersji 1 na 1, widzieliśmy się w wersji z jego obecnym (moja ciekawość świata wygrała), widzieliśmy się w wersji 1 na 1. o jeden raz za dużo. chyba jednak nie był to najmądrzejszy pomysł, ale no cóż teraz zrobić.

wnioski z opowieści z ostatniego akapitu są ino takie, że nie warto być dzielnym i jednak małą żałobę po rozwodzie warto sobie zrobić, nawet jeśli samemu się podejmuje decyzję w jego przedmiocie, bo potem nigdy nie wiadomo co człowieka i gdzie dopadnie i na nastroje będzie wpływać.

także ten tego, ostrożnym trzeba być :D pewnych rzeczy się nie przeskoczy i chcąc nie chcąc od razu w nowym kierunku się nie pójdzie.
wnioski na marginesie z tego są też takie, że jednak jakieś uczucia żywić potrafię.
kto by pomyślał.


piątek, 22 lipca 2016

sentymenty

podobno sentymenty do pewnych osób zawsze zostają. chyba w to nawet wierzę, bo i wiem i czuję pokilkaroć pewne iskrzenie pomiędzy mną a pewnymi osobami.
chemia wszak nigdy nie uleci.
sytuacje bywają różne. zwykle sentymenty powinny pozostawać niewinnym ciepłym wspomnieniem, bo wszak życie toczy się dalej, więc lepiej w nim nie mieszać.
ale czasem bywa też tak, że życie owszem toczy się dalej, ale w taki sposób, że pewne sentymenty można odświeżyć sobie w pamięci.
dzięki temu stają się sentymenty świeższymi i dochodzą pewne nowe.

wszak what happens in vegas, stays in vegas


piątek, 8 lipca 2016

love

milosc to jest wtedy jak twoj facet, mimo ze tego nienawidzi, prasuje ci koszule, bo ty tego rowniez nie cierpisz robic

niedziela, 26 czerwca 2016

woda

woda może być głęboka. chyba powoli na taką się trochę rzucę zaczynając nowy pomysł biznesowy ze znajomymi. ale mam nadzieję, że warto bo inaczej będę się kisił i kisił. kiszenie się jest mierżące.

w głębokiej wodzie można utonąć. niby pływać potrafię, a topi się ten kto bierze żonę (a tego nawet pod postacią męża obecnie nie planuję). więc mam nadzieję, że dam radę.

kijem się też wody w wiśle nie za wróci. choć i dawać się nieść bezwiednie prądowi nie warto. a to odsyła nas do zdań z akapitu pierwszego.

a i dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. to tak w ramach hydroskojarzeń. to akurat tym razem mnie nie dotyczy. choć czasem mam ochotę wejść do tej samej po raz trzeci. a to chyba ma jeszcze mniejszy sens.

 

piątek, 17 czerwca 2016

roar



roar.
mam ostatnio wrażenie, że bardzo dobrze idzie mi budowanie domków z kart, układnie kostek domina w całkiem ładne wzorki albo robienie ślicznych wydmuszek.
najładniejszych na świecie.
i tak człowiek sobie siedzi/stoi/leży i na nie patrzy.
i patrzy.
i patrzy aż za długo, a potem buduje kolejną podobną figurę.

w zachowywaniu wszelkich pozorów i robieniu dobrej miny i wrażenia jestem świetny.
ale kiedyś przecież wraca się do domu i już nikt nie patrzy.

chciałbym robić roar, a póki co wciąż robią miau. co mnie irytuje coraz bardziej i niemiłosiernie.

do 3 m chyba ostatnio powinienem dorzucić i czwarte. m jak marazm.

czwartek, 16 czerwca 2016

why not



może czasem to nie jest najgorsze rozwiązanie. działanie trochę na zasadzie bo czemu nie. przecież wszyscy są dorośli, a okoliczności są jakie są.
tylko czy mi się chce...
no własnie nie. wracamy do stanu: męża szukam, miłości szukam.
ale w sumie nadciąga lato. może czas ożywić tradycję moich summer love :D

piątek, 10 czerwca 2016

plan

miałem rok temu pewien plan. plan trzech m. dwie w zeszłym roku dostałem nawet. z jedną z nich chciałem zrealizować to co zostało wyśpiewane przez panią karolinę.


ale się nie udało. każdy dorzucił kilka swoich kamyczków.
szkoda.
ale idziemy sobie dalej do przodu, każdy swoją drogą.

dobrze że ostało się jedno M, którego nikt mi nie odbierze [no chyba że coś przeskrobię ;)]. trzeba teraz to M dopieścić.
może Ty chcesz zostać moim klientem? to pisałem ja, liamek albo agata przybysz albo piotr korzecki