trochę sobie pojeździłem ostatnio.
byłem na wschodzie przez dni kilka, kulinarno-relaksacyjnie. całkiem przyjemne wrażenia.
byłem też w domu dni kilka. wrażenia różne, ale zasadniczo pozytywne. prócz tego że irytuje mnie mój brat i jego życie w postaci: mam swoją żonę, kochamy się, świat poza tym nie istnieje, wszak jestem pantoflem i jest mi z tym dobrze, kochajmy się, to najważniejsze.
byłem wreszcie i na wycieczce w pzn.
miasto to różnych doznań, acz cel - czy też pretekst - był zawodowy.
praca pracą, o tym nie ma co ciekawego pisać zasadniczo - ale jakbyście szukali piotra korzeckiego to się polecam ;)
ma bj'ek zdolność pisania wyjątkowo oszczędnie i na okrętkę o wszelkich sprawach, więc mi chyba tylko pozostaje oględnie wspomnieć, że bardzo miło jak zawsze spędziłem z nim czas za co ślicznie dziękuję :)
niedawnymi czasy pzn stał się też miastem mego ex najświeższego. trochę o ironio.
widzieliśmy się w wersji 1 na 1, widzieliśmy się w wersji z jego obecnym (moja ciekawość świata wygrała), widzieliśmy się w wersji 1 na 1. o jeden raz za dużo. chyba jednak nie był to najmądrzejszy pomysł, ale no cóż teraz zrobić.
wnioski z opowieści z ostatniego akapitu są ino takie, że nie warto być dzielnym i jednak małą żałobę po rozwodzie warto sobie zrobić, nawet jeśli samemu się podejmuje decyzję w jego przedmiocie, bo potem nigdy nie wiadomo co człowieka i gdzie dopadnie i na nastroje będzie wpływać.
także ten tego, ostrożnym trzeba być :D pewnych rzeczy się nie przeskoczy i chcąc nie chcąc od razu w nowym kierunku się nie pójdzie.
wnioski na marginesie z tego są też takie, że jednak jakieś uczucia żywić potrafię.
kto by pomyślał.
W TYTULE - pocałunki/kisses
11 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz