czwartek, 29 kwietnia 2010

(91) 7. czyli nie ma czasu.

na miłość?


[agnieszka chylińska: nie mogę cię zapomnieć (radio version)]

bo każda chwila jest nie odpowiednia. zaczniesz szukać teraz, rozkwitać będzie w sesji (a egzaminów ze 12), potem w wakacje na 2 miesiące znikam na Koniec Świata robić praktyki. we wrześniu/październiku niczym się człowiek rozkręci nadejdzie znowu sesja, potem wiosna jakoś zleci i znowu będą wakacje. zawsze znajdzie się wytłumaczenie na lenistwo i niechęć do poszukiwań. zawsze. a nauka jest idealną zasłoną.
spotkania ze znajomymi przesuwam raz po raz z powodu oczywiście nauki i niemożności zgrania terminów. wracam po zajęciach do domu i co? nauka kończy się w sieci. mam nadzieję że łikend majowy będzie naukowy, wszak po to zostaję w krk :D


ojj, mam dziś chyba zły dzień.

[...]

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

(90) 6. czyli po burzy.

takiej prawdziwej. z piorunami i grzmotami.


[britney spears: toxic ]

najpierw było cicho. potem ciemno. i chmurno. wiać także zaczęło.
o parapet zaczęły bębnić pierwsze krople. o szybę się także rozbryzgiwały.

ustało.

powietrze jest rześkie. pachnie skoszoną trawą.
i latem? już?

tak jak nie cierpię burz, tak zapach unoszący się po nich w powietrzu uwielbiam. ten po pierwszej wiosennej nawałnicy w szczególności.


czyż eduardo cruz nie jest ładny. pisanie referatów sprzyja grzebaniu w sieci.
dla wielbicieli talentów innych przedstawicieli rodziny, w tym penelope:


[...]

niedziela, 25 kwietnia 2010

(89) 5. czyli dziwny jest ten...

łikend.


[liroy feat. ania dąbrowska & michał urbaniak: w biegu]

oj dziwny. może do tego w pewnym sensie ciekawy, uczący, rozwijający, intrygujący. i na koniec budzący salwę serdecznego śmiechu.
założenia uprzednie co prawda musiały ulec pewnej modyfikacji, ale skoro nie udaje zrealizować planu a, należy czym prędzej opracować wersję b i z wielkim zacięciem przystąpić do jej wdrażania. czyli jeśli nie możesz samemu zbudować czegoś dobrego z udziałem własnej osoby, popsuj i przeszkadzaj temu innemu w takowych próbach. 'geje są okropne i wredne'.
okazało się - to chyba najlepsze słowo na określenie tzw. nadzwyczajnej zmiany okoliczności - po raz kolejny, że krk jest bardzo, a to bardzo mały; ale po kolei.
oprócz znanych mi już wcześniej przyjaciół Bezpłciowego pojawił się wraz z nimi jeszcze jeden Osobnik. Osobnik ów jest również znajomym Wiosennego. brat Osobnika jest znany mi z opowieści, a głębiej i bliżej memu przyjacielowi i pewnie połowie miasta. Osobnik (vel Fagas) mnie nie polubił zbyt raczej, ale trudno mu się dziwić, nie wiem czym sam bym za sobą przepadał, gdybym zajmował się tylko szpilkowbijactwem. w ogóle spotkanie przypadkowe - mniej lub bardziej - trzech kochanków nie może raczej okazać się wielkim sukcesem. w podobnym zestawie, we 3 byliśmy dnia następnego w teatrze. 'boga mordu' w słowackim, ku własnemu zaskoczeniu, polecić muszę. zestaw osób, z którymi wybiera się do teatru można jednak dobierać nieco uważniej. wypiliśmy także dziś o poranku z Bezpłciowym przysłowiową kawę we 2.
[pominę kilka innych wydarzeń.]
wnioski: hepi endu brak, fejsbuk nigdy nie kłamie, ciąg dalszy nastąpi w czasie niedługim.


a teraz wreszcie czas się wziąć do roboty :D

[...]

piątek, 23 kwietnia 2010

(88) 4. czyli jutro rano.

się okaże jaki humor będę miał przez nadchodzące dni.



póki co zapowiada się, że nie najlepszy. mimo wszystko.

[...]

środa, 21 kwietnia 2010

(87) 3. czyli telefon.

jak ręka.


[daniel powter: bad day]

a człowiek bez telefonu - jak bez ręki. albo nawet obu. i nie ma potem co z tymi rękami zrobić.
gratuluję sobie dzisiejszego poranka. to nic, że wstałem o 8, to nic, że łaziłem po mieszkaniu w bokserkach do 9, że umyłem 3 pary butów, bo nie wiedziałem, którą parę będę chciał ubrać, że stałem przed szafą niczym wół przed malowanymi wrotami. mimo to wszystko zdążyłem na tramwaj na 9.34, zdążyłem kupić sobie kawę w maku po drodze i nawet punktualnie na wykład dotarłem. nie zrobiłem najważniejszego - nie wziąłem wspomnianego telefonu. został on sobie na biureczku. zamiast niego rano do kieszeni wsadziłem sobie... paczkę gumy do żucia będąc święcie przekonanym, że to komórka. i szedłem radośnie na przystanek czując w kieszeni coś twardego, co prawda dziwnie małego, ale co tam. i dopiero dotarłszy na zajęcia, usadowiwszy się wygodnie i zacząwszy się nudzić do kieszeni sięgnąłem. przetrząsnąłem i wszelkie inne kieszenie w spodniach i kurtałce. i nic. telefon spoczywał sobie na biurku w domu.


zastanawiające, co dziś jeszcze ciekawego mnie czeka. prócz wizyty w ikei w poszukiwaniu lampek na wino. wszak łikend ma być spędzony w miły sposób w miłym towarzystwie.

[...]

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

(86) 2. czyli kulinarnie.

ale czy zawsze smacznie i zdrowo?


[ania dąbrowska: deeper and deeper]

powróciłem dzielnie z Końca Świata do krk. na dworcu przywitały mnie zalepione miejsca po brakujących płytkach (vel flizach) oraz biało-czerwone pelargonie (brakowało na nich li tylko czarnych akcentów, które zdobiły nawet numery wagonów; na oknie lokomotywy zdjęcie marii i lecha). a także doprowadzające mnie już do szewskiej pasji kolejne zmiany w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej.


coby kulinarnie jeszcze... mianowicie o kotletach, słów kilka. a w szczególności tych odgrzewanych kilkakrotnie. cóż z tego, że nie jest wiedzą tajemną, iż z każdym podgrzaniem tracą one smak i stają się z czasem jak podeszwa. z jakąś dziwną perwersyjna przyjemnością i mimo obietnic różnych - 'to już ostatni raz' i 'nigdy więcej', zabieramy się do ich konsumpcji. co ciekawsze, potrawy tego typu nam smakują i po kilku kęsach zapominamy o tym co jemy. 
a natknąć się można na nie wszędzie. czas się pozbyć sentymentów.

[...]

sobota, 17 kwietnia 2010

(85) 1. czyli kontynuacja.

a zarazem nowy początek.


[groove armada: history (feat. will young)]

moje poprzednie dziecko znalazło się w niepowołanych rękach, czy raczej niepowołane ręce uzyskały do niego dostęp. dziecko zostało wsadzone w formalinę i w stanie uśpienia wiecznego wisi w sieci sobie. bo kasować szkoda. nie żebym miał zamiar kiedykolwiek czytać na powrót, to zbyt męczące zadanie by było. ale szkoda iluśtam zapamiętanych i zatrzymanych momentów, które - gdyby nie notki - przepadłyby bezpowrotnie.
o dziwo są w internecie miejsca, do których się człowiek przyzwyczaja i chętnie wraca i ciężko mu bez nich żyć. dla mnie jednym z nich był - i jest nadal, choć pod nowym adresem - blog. trudno przestać pisać, jak pisać się lubi. a jak czasem ktoś czyta - też narzekać nie można.


startuję zatem na nowo. będzie kulturalnie, muzycznie, ślicznie i marudnie. bez tego ostatniego się niestety nie obędzie, gdyż to moja ulubiona cecha charakteru ;)

[...]

sobota, 10 kwietnia 2010

84. czyli pochylam głowę.

szkoda. bo szkoda zawsze, czy się kogoś lubiło mniej czy bardziej.

cytując portale:
- gazeta.pl 'Tragiczny lot samolotu prezydenta - minuta po minucie' TU.
- onet.pl 'Co się stanie z Polską? To największa tragedia w historii Polski. Zginął prezydent i dziesiątki najważniejszych osób w państwie, w tym dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Teraz państwo polskie czeka wiele perturbacji związanych z ciągłością władzy państwowej.' TU.
- koleżanka na fb w opisie: 'dobrze że już nikt nie poleci tym samolotem'.
- pudelek.pl 'W obliczu takiej tragedii plotkowanie jest dzisiaj nie na miejscu. Prosimy Was tylko o wpisywanie słów otuchy dla rodziny prezydenta i wszystkich innych ofiar tragedii.'
- w tvn24 beata tadla zmieniła bluzkę na czarną, podczas, gdy rano miała jasną.
- na fb powstała nawet specjalna grupa: R.I.P. Black Saturday 10.04.2010 TU.
- w dziale event na fb 'żałoba narodowa'. TU.

szkoda, że żałoba znowu staje się lekko karykaturalna. czekam na pojawienie się teorii spiskowych tylko.

z innych obserwacji, jak umarł jp2 całe portale były na czarno, dziś onety i inne nadal pozostają w kolorze. EDIT: do 13 były.

wiem, okropnym. ale wszystko czego jest za dużo traci na swej wartości.

(...)

piątek, 9 kwietnia 2010

83. czyli bad romance.


szczególnie dziś mam nań ochotę.
tymczasem egzamin tuż tuż.
może posprzątam pokój więc.

(...)

środa, 7 kwietnia 2010

82. czyli nowomowa.

rozumiem, ale czasem nie rozumiem.



[ania wyszkoni: lampa i sofa]

irytująca to rzecz. czy jest arcytrudną rzeczą mówić i pisać po polsku? możliwe. a czy arcytrudną rzeczą jest mówić i pisać po polsku poprawnie? chyba niewyobrażalnie. każdemu w pośpiechu zdarza się literki poprzestawiać, odruchowo postawić spację po 'nie' nawet w przymiotniku lub słowie 'niedźwiedź'; nic nadzwyczajnego. ale pisać na co dzień jakimś dziwacznym metajęzykiem, stosując dziwne zasady pisowni. to nawet w mojej pojemnej głowie przestaje się mieścić.
(...)

z ciekawostek przyrodniczo-naukowych - nudzić się muszę straszliwie, cierpiąc na nadmiar wolnego czasu - zgłosiłem się sam, po zajęciach do biurka pani dr podchodząc, by ją wyręczyć i z męki wybawić, do prowadzenia wykładu o feminizmie, gender i queer. ciekawe, czy wyjdę na tym lepiej niż zabłocki na mydle. w każdym razie w ten sprytny sposób zaliczę kurs o wdzięcznej nazwie 'teoria kultury', zaliczę nawet bardzo dobrze, chyba że mi pani dr jakiś smutny numer wywinie. bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj nie wie się...

(...)

niedziela, 4 kwietnia 2010

81. czyli przy laptopie siedzi leń.

dzień dobry, to ja.



[bajm: lola, lola]

zjadłem rodzinne śniadanie. kawę. ciasto. jeszcze jedno ciasto. obiad. ciasto. tak. aż się będę bał we wtorek na wadze stanąć. aż się nie będę mógł wcisnąć w me spodnie i s-tiszerty. aż, eh, tylko zapłakać nad swym losem.
z przedświątecznego zapowiadanego biegania nic nie wyszło oczywiście. byłem owszem 2 razy na błoniach ale w celach spacerowych. (nie żebym miał z kim spacerować, ale mimo wszystko poszedłem 'aby zwolnić puls i rozprostować myśli'). dobrze by było jakbym się od nowego tygodnia zebrał, choć nad wisłę biegać, ale len ze mnie. już nawet mam milion usprawiedliwień na to. jedno naczelne - nauka. wszak egzamin już za 10 dni. szajse. bo w domu mimo ambitnych planów też nic nie ruszyłem.
spojrzałem za to na kilka pierwszych minut tzg. zastanawiam się po co tam te gwiazdy wszystkie. mi by wystarczyli w zupełności co niektórzy tancerze i... beata tyszkiewicz z kolczykami w formie żółciutkich kurczaczków :D.


w ramach wiosennych porządków - mała zmiana kolorów. mam nadzieję, że nie na gorsze. 

(...)

sobota, 3 kwietnia 2010

80. czyli czytam, słucham, oglądam.

świat i ludzi. z kamerą wśród zwierząt.



[andrzej piaseczny: tej nocy]

sałatki zrobione, babka upieczona, jajka ukraszone. wszystko poświęcone.

są święta chwilą na mały oddech. co prawda czytam i oglądam nie to, co powinienem (egzaminy już za 10 dni startują), ale co tam.
- obejrzałem pół odcinka 'tylko nas dwoje'. program rzeczywiście bije na głowę joś. piękne folkowe piosenki, śpiewający pudzian i przezabawny tomek karolak. (teraz następuje moment wymownego milczenia).
- przeczytałem ostatni numer gali. a w nim wykorzystany już na pudelkach etc motyw śniących się jackowi poniedziałkowi orgii. ale to nie wszystko, gdyż są w nim myśli, które na pudla raczej by nie trafiły, a dla których warto poświęcić kilka minut na lekturę. KLIK.
- słuchałem - i słucham nadal - bo życie bez muzyki jest dla mnie czymś niewyobrażalnie pustym i smutnym, wszystkiego co zawiera w sobie pozytywną energię. choć nie zawsze oznacza to radosne piosenki. ważne by coś w sobie poczuć. muzyczny orgazm?


mój ukochany Ex nie odpowiedział mi na życzenia wielkanocne. skandal i granda!
oraz jak się okazuje, mój neverending - oczywiście 'bad' - romance, będzie miał niedługo kolejną odsłonę. do krk za pewien czas przybędzie Bezpłciowy. dla choćby kilku chwil warto, acz wiadomo nie od dziś, że nic z tego nie będzie.

(...)

piątek, 2 kwietnia 2010

79. czyli święta...

i'm lovin' it.



[brodka: my]

ludzie chodzą jak oczadzieli jacyś. kilometrowe kolejki. kasy napchane samymi 50zło i 100zło. święta w pełni. albo przygotowania do nich w fazie końcowej już. nadmierne podekscytowanie i urocze kłótnie w kolejkach. bo miało być na promocji a nie jest. a czemu to są pomarańcze a nie mandarynki. czemu takie duże albo takie małe. a czemu... a i 'pan tu nie stał!'.
bawię się w kuchni. sałatki powstają. ciasta i inne też. tylko porcje co roku coraz to mniejsze. i kto to wszystko zje.
zerkałem jednym okiem wiadomości. czy naprawdę nic się na świecie nie wydarzyło? czy może ja jestem człowiekiem dziwnym i nierozumiejącym. całe wydanie dotyczyło jp2. gdzie był, co mówił, kiedy był. i świece płoną na franciszkańskiej. (mam nadzieję, że posprzątają do mego powrotu). ludzie płaczą. wszyscy jak natchnieni i napełnieni. przerwa na reklamy. czas na wiadomości sportowe. wydarzenie dnia - papież pływał kajakiem. pogody obejrzeć się już bałem.
jak wypatrzyłem nawet swój profil na is założyłem kiedyśtam o 21.37.


wesołych i spokojnych. i mokrego.

(...)