wtorek, 31 grudnia 2013

13/14

miałem kiedyś plan na napisanie ślicznego podsumowania mijającego roku. wybrałem ulubione wydarzenie z życia prywatnego, które miało miejsce i planowałem do niego dodać ulubione/ważne wydarzenie z życia zawodowego, które jednak nie nastąpiło. toteż i sens szerszego podsumowania poszedł się był...
krótko: patrząc z prywatnej strony to był całkiem dobry rok. narzekać na co nie mam, może ino na brak odwagi czasem. ze strony zawodowej - mógł być lepszy, ale do najgorszych zaliczyć go się nie da. to chyba i tak nie najgorzej.

pozostaje tylko liczyć, że 2014 będzie jeszcze lepszy, czego Wam i sobie życzę.

i na deser moja ulubiona piosenka:

niedziela, 29 grudnia 2013

przeprowadzka

po 2 i pół latach wspólnego mieszkania nadszedł czas się rozstać i wynieść w kolejne miejsce. w sumie to najdłuższy okres, przez który udało mi się w jednym miejscu zamieszkiwać.
czas się zebrać i do pakowania; zbieram się od rana. zbieranie moje ogranicza się do myślenia na temat tego, co i jak spakować oraz do oglądania plotkary a także wizyty w markecie. może zrobi się samo.

żal czy nie-żal, nie wiem. wiem, że będę miał większe łóżko, niemalże małżeńskie.
może też będę miał bliżej ciut.

oj jak ja nie cierpię przeprowadzek, tego bałaganu, układania na nowo. brrr :x

piątek, 27 grudnia 2013

decyzje

każdego dnia musimy podejmować ważkie decyzje. weźmy taką wizytę w markecie. cel jest jeden - coś słodkiego humor poprawiającego.
może coś z czekoladek. do wyboru mini opakowania ritter, oraz te większe; ukochane toffi i karmelowe milki [ta z oreo jednak jest przereklamowana i o 10% bardziej kaloryczna od zwykłej czekolady]. kinder batoniki w chrupiącym wafelku też kuszą. hmmm
a może żelusie, zwykłe misie, jeszcze powielkanocny zestaw, czy może nowe odkrycie o smaku owoców leśnych...
stoi człowiek jak ciele przed słodyczowym regałem i stoi. ludzie wokół przechodzą, omijają. a ja dumam.
w końcu rozdrażniony chwytam stojącą przy kasie cole light.
bez sensu.

czwartek, 26 grudnia 2013

puzzle

puzzle to jedna z bardziej wciągających rozrywek. wystarczy na chwilę przystanąć z zamysłem dołożenia tylko jednego elementu, by zatrzymać się nad nimi na dłużej. i powstać najlepiej dopiero po ułożeniu całości.
odkąd pamiętam uwielbiałem je układać.
dostałem na święta nowe. okazały się dużo lepszą rozrywką niż przewidywane jako alternatywa... klocki lego. czasem jest dobrze zająć się czymś monotonnym acz przynoszącym satysfakcjonujące efekty [i ćwiczącym przy tym zapewne w jakiś sposób umysł].

szkoda tylko, że życiowe układanki czasem są pozbawione niektórych elementów, albo te zagubione/potrzebne w danej chwili odnajdują się dopiero po czasie. najzabawniejsze w tym jest to, iż próbujemy ją układać nie posiadając poglądowego obrazka, mając w głowie li tylko mglisty obraz pożądanej całości.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

(gotu)jemy

święta to czas jedzenia.
od rana słyszę co zostanie zrobione. babcia chodzi niczym nakręcona i myśli tylko coby tu jeszcze więcej dorobić, co nowego. nie powstrzymasz.
od samego słuchania czuję, że mam coraz pełniejszy żołądek. i zawartość jego rośnie i podnosi się.

tymczasem choinka ubrana [ja w połowie pokuty i podrapany, trudno], sałatka zrobiona, barszcz biały z grzybami ugotowany. tyle mego wkładu.

rodzi się tylko jedno pytanie kto owe tradycyjne 12, choć obstawiam, że w tym roku to będzie ze 24, potraw zmieści...

piątek, 20 grudnia 2013

dopinanie

okres przedświąteczny, to czas dopinania wszystkiego na ostatni guzik, czas uprzątania wszelkich spraw, a także czyszczenia się ze wszelakich zaległości; przynajmniej tych grubszych.
tydzień świąteczny na szczęście będzie wolny, ale by takim mógł się stać, dziś w dzień sądu ostatecznego trzeba było powypychać wszystko co się da w świat oraz kazać od kilku dni listonoszowi całować klamkę, by nie dorzucał niczego nowego do zrobienia. już się nie mogę doczekać nawału spraw w poniedziałek za tydzień, przez 10 dni pewnie ich się trochę nazbiera. ale pomyślę o tym jutro.

tymczasem jutro z rana wybieram się do domu. w komplet prezentów dla wszystkich [wespół z bratem] zaopatrzyłem się zawczasu, teraz pozostaje je tylko ślicznie zapakować. zapakować też muszę, do walizki do domu, jakieś luźniejsze spodnie, wszak święta to czas uczty [tej zdecydowanie nie-duchowej].

niedziela, 15 grudnia 2013

5P

zabrałem się w końcu za porządkowanie wszystkiego wokół. wszak przed przeprowadzką wypada przeprowadzić wstępną selekcję rzeczy. zacząłem od dna szafy, na którym jak się okazało spoczywało21 tiszertów, 13 koszul, 2 pary krótkich spodni oraz jedne spodnie zwykłe - wyprasowane. patrząc na zawartość szafy doszedłem do wniosku, że chyba trzeba przeprowadzić małą selekcję i pożegnać się z rzeczami nie noszonymi od lat. tylko to takie trudne, wszak wszystko może się kiedyś jeszcze przydać.
a powyższe z grającą przed oczyma plotkarą. czemu głupie seriale wciągają?

jutro poniedziałek - pewnie znowu zrobię z siebie idiotę, ale już trudno; taka praca.

piątek, 13 grudnia 2013

rafaello

było sobie rafaello. paczuszka duża [acz na szczęście nie największa], sztuk ze 20.
było sobie całe 15 minut. i zniknęło.
to niż że było koło 22. mam nadzieję, że jednodniowe obżarstwo nie jest szkodliwe ;)


czwartek, 12 grudnia 2013

wyparcie.
idealny sposób rozwiązywania wszelkich problemów oraz odsuwania od siebie momentu podejmowania decyzji.
szkoda, że nie trwale i na zawsze i potem potyka się człowiek o wszelkie zamiatana sprawy.

tymczasem nadchodzi łikend. żebym to ja wiedział czy to źle czy dobrze.
ale przynajmniej choć trochę poprasuję.

środa, 11 grudnia 2013

spotkania / wwa vol. n

początek grudnia obfitował w nadmiar atrakcji.
przez pierwsze 10 dni miesiąca w domu byłem może ze 3 dni. w pozostałe albo służbowo byłem w naszej ślicznej stolicy, albo w drodze do niej, albo z, albo siedziałem na lotnisku w towarzystwie ksawerego na zewnątrz [o czym już poprzednio wspominałem].
ostatni na wpół zaplanowany łikend w wwa wraz ze mną odwiedzał także wspomniany ksawery hulający bezczelnie po ulicach. niestety tym razem nie dorobiłem się żadnych sweet foci, jednakowoż czas spędzony ze znajomą obfitował oczywiście w plotki oraz skutkował ekspresowym przemeblowaniem jej pokoju [ot w ramach zostawienia śladów po sobie].
udało mi się także znów spotkać z Spencerowym Lekarzem vel S a także zaszczycił spotkanie swą obecnością sam Spencer. mam nadzieję, że uszka was zbyt nie piekły ;)
może kiedyś ciut bardziej polubię wawę dzięki odwiedzanym knajpom :D

poranek

poranne zimowe promienie słońca nieśmiało przenikające przez nieco przymglony świat są jedyne w swoim rodzaju.
gdy po kilku dniach pluchy, po wyjściu z domu jest rześko, a jednocześnie przyjemnie ciepławo, mimo widocznych obłoczków każdego oddechu, lekkiego szczypania w policzki, od razu człowiek ma więcej chęci do życia.

piątek, 6 grudnia 2013

ksawery / knurek vol. 2

przywialo z zachodu ksawerego i pomieszalo plany wszelakie.
mialem byc rano w sopocie, wstalem grzecznie w srodku nocy, by o 6 wyruszyc na lotnisko. wyruszylem lekko sie slizgajac i na godzine przed planowanym odlotem grzecznie czekalem. czekalem, czekalem i czekalem. a slonce milo zimowo swiecilo. i byla 8 i 9 i 10 i 11 a samolotu ani widu ani slychu a ja na 13 mialem dotrzec do sopotu. podobno mial o przed 13 wystartowac ale i to moglo ulec zmianie.
po naradzie w sztabie postanowiono spotkanie odwolac a przynajmniej moja obecnosc nan.
ciekawe jakiego jeszcze psikusa ow mi zrobi.
***
a noc minela mi w cudownym towarzystwie! miekkim cieplutkim i milym w dotyku. moj knurek (ktory okazal sie locha) przybyl i juz go z rak swych wypuscic nie planuje.
musze mu tylko jakies imie wymyslic.
BJ, po stokroc dzieki za mikolajowe przesylki :*

czwartek, 5 grudnia 2013

mystery box

przyszło zaskakująco wieczorową porą.
co dokładnie skrywa okaże się już niebawem, gdy tylko wybije północ :D
telepanie, potrząsanie niewiele pomaga; nie tylko lekkie chrumkanie słychać, ale także i odgłosy niedające się zidentyfikować.


warto było przeczyścić komin :D

wtorek, 3 grudnia 2013

buty

juz sie martwilem ze bede musial rozpoczac jakies rozpaczliwe apele rozglaszac, oferujac jakiegos loda czy inne smakolyki w zamian za pomoc w znalezieniu odpowiednich butow na zime, ale na szczescie po dlugich i wyczerpujacych poszukiwaniach ktoregos popoludnia je upolowalem :D
zalatwilem tez jedna trampkowa reklamacje - uznana w dzien po zlozeniu; jestem w szoku.
musze jeszcze tylko udac sie z trzema.parami w ktorych wady dostrzeglem. eh zeby to mi sie chcialo...

niedziela, 1 grudnia 2013

łaSkotki

pomiedzy drinkiem pierwszym a trzecim lecz wciaz przed czwartym zaczalem zastanawiac sie skad sie biora laskotki.
lekki ruch reka pobrzuchu, plecach, boku lub stopie i delikwent sie wije, zasmiewa, wierci.
a gdy sam sie w te same miejsca dotyka, zadnego efektu to nie przynosi.
ich geneza chyba nieodgadniona pozostac musi.

a moze lepiej by pojsc spac. i nie rozmyslac bez sensu ;]