piątek, 6 grudnia 2013

ksawery / knurek vol. 2

przywialo z zachodu ksawerego i pomieszalo plany wszelakie.
mialem byc rano w sopocie, wstalem grzecznie w srodku nocy, by o 6 wyruszyc na lotnisko. wyruszylem lekko sie slizgajac i na godzine przed planowanym odlotem grzecznie czekalem. czekalem, czekalem i czekalem. a slonce milo zimowo swiecilo. i byla 8 i 9 i 10 i 11 a samolotu ani widu ani slychu a ja na 13 mialem dotrzec do sopotu. podobno mial o przed 13 wystartowac ale i to moglo ulec zmianie.
po naradzie w sztabie postanowiono spotkanie odwolac a przynajmniej moja obecnosc nan.
ciekawe jakiego jeszcze psikusa ow mi zrobi.
***
a noc minela mi w cudownym towarzystwie! miekkim cieplutkim i milym w dotyku. moj knurek (ktory okazal sie locha) przybyl i juz go z rak swych wypuscic nie planuje.
musze mu tylko jakies imie wymyslic.
BJ, po stokroc dzieki za mikolajowe przesylki :*

4 komentarze:

  1. i ja dziękuję ślicznie, dzisiaj od rana wertuję i w myślach przerabiam przepis po przepisie :D

    OdpowiedzUsuń