środa, 29 sierpnia 2012

(676). czyli 3 urodziny...

i pogrzeb.


23. sierpnia stuknęły mi trzy lata blogowej obecności i to jest chyba idealna okazja do zakończenia bieżącej działalności tutaj. (albo choć poważnego ograniczenia). powodów nazbierać się może kilka, ale mniejsza o nie. przede wszystkim wypaliła się inwencja i chęci do tworzenia, a szkoda siebie męczyć i czytających, otwierać-zamykać w zależności od humoru, wszak reanimacja nieboszczyka nie przynosi efektów zwykle, a na cuda nie ma co liczyć.
osobom poznanym za pomocą tego medium dziękuję, że są. 




czytającym i sobie dziękuję za wytrwałość. 
i może do zobaczenia gdzieś w sieci, a może nie.

3majcie się ciepło!

[...]

sobota, 11 sierpnia 2012

(675). czyli z bicza strzelił.

kolejny tydzień za nami.


można by dodać - kolejny intensywny tydzień.
choć może w pracy luźniej z racji wakacji, to jednak kiedy czasem szef pojawia się o porze późnej, nie wróży to wciąż niczego dobrego. gdy pojawia się w piątek - tym bardziej. wtedy ma miejsce checking day. i nie ma zmiłuj, choć zawsze jest jeszcze odpowiedź, że sprawa jest w toku, co zapewnia parę dni spokoju. tymczasem ze wszelkich spraw muszę swe biureczko wyczyścić czym prędzej, gdyż od 15 udaję się na ponaddwutygodniowy urlop. oby tylko jednak pogoda w tatrach się poprawiła, bo póki co zapowiadane opady śniegu z deszczem nie nastrajają zbyt optymistycznie.
Ogniowy wciąż przemyka po horyzoncie i poprzemyka sobie jeszcze trochę, mam tylko nadzieje, ze urlop nie pokrzyżuje żadnych okołoogniowych planów i szyków.
po drodze jeszcze Lakmusowy miał urodziny, czego nie mogłem nie wykorzystać jako idealnej okazji by się z nim nieco podroczyć (mimo że się wzbraniał) i spotkać by pooglądać różne przeurocze minki :D element zaskoczenia to bardzo dobry element :D. 
i od tego dnia spotkania z nim, po dziś aż boli mnie mega gardło, pożywiam się papkami oraz innymi nie trudnymi w przełykaniu pokarmami. zarazę zaatakowałem już antybiotykiem, powoli odpuszcza. swoją drogą dziwny zbieg okoliczności.




a w łikend, jak to w łikend, trzeba coś popisać do pracy :D

[...]

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

(674). czyli pod księżycem.

miejsce na randkę idealne.


koc, laptop, 'śniadanie u tiffany'ego', cudowna tarta z kurkami i rozmarynem, butelka wina i dwóch spragnionych kochanków. wokół cisza i spokój, ani żywej duszy do przeszkadzania. tym lepiej. choć może samo w sobie wyjście z prawie nieznanym jednak Ogniowym było mało roztropne, ale cóż czasem i umysł maxa chodzi spać ;).
filmu, jak łatwo się domyślić za wiele nie pooglądaliśmy, bo ino kwadrans, by zająć się innymi - ale wciąż grzecznymi - rzeczami. miło, miło bardzo miło. a z każdą godziną robiło się coraz chłodniej, wiec coraz bardziej trzeba było korzystać z różnych źródeł ciepło dających. i to nic że we wtorek ok. 9.30 powinienem pojawić się w pracy, to nic. najwyżej pojawi się zombie, nie pierwszy raz zresztą, gdyż wieczorne spacery są też nad wyraz przyjemne i mają w zwyczaju przeciągać się do godzin późnych nocnych. 




kolejne spotkania przede mną. ciekawe ile ta sielanka jeszcze potrwa :D.

[...]

niedziela, 5 sierpnia 2012

(673). czyli duża dawka miłości.

i jakże potrzebna.


choć szkoda trochę że dopiero po roku. choć dzięki temu wyszło na jak jak bardzo nam siebie brakowało. bardzo możliwe także, że nikt nie będzie kochał tak jak on, a nawet jeśli będzie to ja nie będę go. pewnych rzeczy w głowie nie da się jednak zmienić. 
szkoda tylko że powitanie nie odbywało się tak jak to sobie wymarzyłem na dworcu, ale to już za miesiąc w wwa.




spędziłem z 3D przecudowne 3 dni i noce łikendu, w tym celu odwołując dwie randki z Ogniowym - życie.

[...]

czwartek, 2 sierpnia 2012

(672). czyli spacery, muffinki i ogień.

się dzieje, innymi słowy.


ale czy to dobrze, że się dzieje, albo czy dzieje się z właściwą osobą, tego nie wie nikt, a przede wszystkim nie wiem tego ja.
bo - po pierwsze - to nic, że z Rybakiem się kolegujemy. nie przeszkadzało to mu w żadnym przypadku próbować wyciągną mnie na spacer, nadmieniając przy tym iż ma całkiem nadpobudliwy dzień. i prawie bym poszedł jakbym tylko nie musiał pisać czegoś do pracy.
po drugie - Ogniowy. no jest on sobie. na tapecie. co dzień prawie. trochę intensywnie, w sumie całkiem miło się spaceruje, jest odprowadzanym, dokarmianym różnymi dobrymi rzeczami etc. bo muffinki wychodzą całkiem smaczne mu, inne rzeczy także. dostrzegam także inne powolne kroki. i nie wiem czy to dobrze, bo dostrzegam - znów - pewne znaczące różnice. i rodzą one pytanie, jak bardzo wielkie przeciwieństwa mogą się wciąż przyciągać i to przyciąganie utrzymać. w którym miejscu jest ten margines nadmiernych różnic. na pewne owszem można spojrzeć przez palce, do pewnych się można przyzwyczaić, dla innych coś dla świętego spokoju zrobić. tylko ja pewnie zbyt bardzo cenię sobie swój spokój by kogoś zbyt mało kanapowego mieć. ale ten akapicik pewnie też jest tylko chwilowo aktualny, w mej głowie różne rzeczy w różnym tempie się zmieniają, a różne ciągi myślowo-skojarzeniowe rodzą. póki co są wakacje, więc niech to się tam toczy, wszystkie opcje są możliwe :D.
i wreszcie po trzecie. w krk ma się pojawić 3D. ale póki co oficjalnie tego nie wiem, bo chce mi zrobić niespodziankę. MI. NIESPODZIANKĘ. to samo w sobie jest z definicji niebezpieczne, więc gratuluję mu pomysłu. tym bardziej, ze sam się obruszał kiedy próbowałem się u niego pojawić z 2tygodniowym uprzedzeniem, a teraz sam znienacka planuje pojawić się w krk. myślę, że z różnych powodów będzie to ciekawa wizyta. ale bez jakichkolwiek rozmów na poważne tematy wyjaśniające zawiłości między nami. chwilowo nie chce mi się :D.
[ah, i 3D też zna Ogniowego. świat jest mały.]



a druga połowa sierpnia to urlop, ale o szczegółach to innym razem :D.

[...]