poniedziałek, 6 sierpnia 2012

(674). czyli pod księżycem.

miejsce na randkę idealne.


koc, laptop, 'śniadanie u tiffany'ego', cudowna tarta z kurkami i rozmarynem, butelka wina i dwóch spragnionych kochanków. wokół cisza i spokój, ani żywej duszy do przeszkadzania. tym lepiej. choć może samo w sobie wyjście z prawie nieznanym jednak Ogniowym było mało roztropne, ale cóż czasem i umysł maxa chodzi spać ;).
filmu, jak łatwo się domyślić za wiele nie pooglądaliśmy, bo ino kwadrans, by zająć się innymi - ale wciąż grzecznymi - rzeczami. miło, miło bardzo miło. a z każdą godziną robiło się coraz chłodniej, wiec coraz bardziej trzeba było korzystać z różnych źródeł ciepło dających. i to nic że we wtorek ok. 9.30 powinienem pojawić się w pracy, to nic. najwyżej pojawi się zombie, nie pierwszy raz zresztą, gdyż wieczorne spacery są też nad wyraz przyjemne i mają w zwyczaju przeciągać się do godzin późnych nocnych. 




kolejne spotkania przede mną. ciekawe ile ta sielanka jeszcze potrwa :D.

[...]

1 komentarz:

  1. Prawie robi sporą różnicę więc nie rozumiem gdzie by tu jakaś nieroztropność była :p

    OdpowiedzUsuń