czwartek, 29 października 2009

22. czyli stosunki różne.

międzyludzkie oczywiście.



[kayah: dzielę na pół (mtv unplugged)]

i oczywiście również są one nie takie jak być powinny. tzn złe nie są, ale odbiegają trochę od mej wizji. a wizja brzmi: 'mąż z nieba mi spada i dzieje się mi dobrze. innym ludziom też się dzieje dobrze. na tyle, na ile nie koliduje to z mym dobrem' [;-)].
a tymczasem spełnia się ona w dość zaskakujący sposób. mam zaskakująco dobre relacje ze swoim ex. (kupił mi dziś w cukierni, obok której przechodziliśmy pierniczka. w kształcie koguta a nie serca. żeby nie było :P). rozważałem napisanie do Napotkanego na Ulicy Stworzenia, odwiedziłem jego profile, bo te akurat kojarzyłem, ale wysyłanie wiadomości w stylu 'ej... widziałem Cię...' nie jest trochę w moim stylu. a owe Napotkane na Ulicy Stworzenie samo do mnie zdecydowało się napisać (dzięki bogu nie o tym, że mnie widziało). przeprowadzony pospiesznie wywiad środowiskowy nie daje mu jednak za wielkich szans w walce o mą rękę. (a narzekam, że nikogo nie mam bez ustanku. wiem).
życie moich wszelkich znajomych toczy się w miarę pomyślnie, więc choć tyle uciechy mam.


jeśli kłamiesz, rób to na tyle umiejętnie, bym się o tym nie dowiedział. to tak z przemyśleń bezadresowych na zakończenie. i ku pokrzepieniu serc.

(...)

niedziela, 25 października 2009

21. czyli jest mgła.

i spowiła wszystko wokoło.



[michał żebrowski feat. anna maria jopek: upojenie]


bo jechałem dziś pociągiem ze wsi swej do krk wracając. tym razem bez spóźnień żadnych o dziwo. zagłębiony w lekturze historii meksyku nawet nie zauważyłem, iż dotarłem na ów śląsk. ten górny. i wyjrzawszy przez okno na gliwickim dworcu świat mgłą spowity spostrzegłem. mgłą napływającą i świat otulającą powoli i skrzętnie. wnikając wszędzie.
i pomyślałem sobie - bo się romantyczny pierwiastek we mnie włączył - że trzeba by iść na spacer. mam nadzieję że jutro pogoda mglista wieczorową porą też będzie i na błoń bezkres uda mi się wybrać. pewnie w przemiłym towarzystwie mego ukochanego... mp3.

(...)

sobota, 24 października 2009

20. czyli niedozwolone piosenki.

bo czas na nie jeszcze nie nadszedł.



[wham!: last christmas]

poszukując w domu słodyczy natrafiłem na mandarynki. zabrałem się rychło do ich obierania i zaczęło tym samym wszędzie pachnieć... świętami. bo jak dla nie zapach ten ma jednoznaczne konotacje. mandarynki to święta.
śniegu co prawda jeszcze za oknem nie widać, choinki nie ubieram, ba nawet listu do mikołaja nie napisałem, ale tych kilka pomarańczowych kulek sprawiło, że przy odrobinie tylko wysiłku wyobraźni można też wywąchać i dojrzeć świąteczne ciasta etc etc. (zeszło na jedzenie, bo w końcu tegoż szukałem, a rozmarzyć się nie trudno).

z minusów - trudno się pisze, obierając jedną mandarynkę po drugiej i co rusz oblizując paluchy.

(...)

czwartek, 22 października 2009

19. czyli jeszcze nie umarłem.

chociaż kiedyś się nad tym zastanawiałem jakby to było...




[krzysztof krawczyk: to co w życiu ważne]

dlaczego doba ma tylko 24h? dlaczego łikend trwa tylko 2 dni? dlaczego co dzień mam na ranną godzinę. poronioną jakąś 8 i okolice? dlaczego nie mam nawet czasu przeczytać codziennej gazety? (i już urósł mi stosik ich do przejrzenia od początku miesiąca dość spory). dlaczego...

no i dlatego nie piszę. ba chciałem nawet. nawet napocząłem byłem kilka notek. ale żadnej nie skończyły one jako 'kopie robocze', bo zabrakło mi czasu czy cierpliwości do nich. czas zatem chyba (lub raczej z racji zaistniałych okoliczności niemożliwości przedłużenia czasu trwania doby) zmienić nieco zamysł tego co tu powstaje. zamiast dłuższych form pojawiać się będą musiały krótsze, a zamiast różnorakich obrazków, królował bezapelacyjnie będzie zakuś :D [;-)]


trzeba mi się tylko ogarnąć.

(...)

sobota, 10 października 2009

18. czyli post z mocą sprawczą.

tylko wczoraj zmarudziłem nt spojrzenia pewnego pana...



[anna maria jopek: barefoot]

byłem dziś na spacerze w galerii, potem na kawie, w pewnej piwnicy. i kogo tam spotkałem? no oczywiście przypadkiem z warszawy samej, do krk zawitał wspomniany wczoraj Pan Bezpłciowy.
tak więc odpowiedź na postawione w poprzednim poście pytanie 'kiedy?', brzmi: DZIŚ!

(i może kilka kwestii się dzięki temu wyjaśni).

(...)

piątek, 9 października 2009

17. czyli pomysłów brak.

ponieważ jest ich za dużo.



[kayah: nigdy się nie dowiem czy]

(z cyklu dygresji na początek. dygresji będących także tymi muzycznie inspirowanymi: ciekawe o czym myślał, jeśli myślał, Pan Bezpłciowy, gdy w oczy spoglądał mi głęboko, przez czas długi i wielokrotnie, leżąc koło mnie. i dlaczego patrzył ładniej niż mój ex. i dlaczego z tego jego patrzenia nic finalnie nie wynikło. oraz ciekawe, kiedy spoglądał tak będzie znów).

wspomnieniami nie należy się zbyt długo zajmować, choć niezaprzeczalnie drzemie w nich jakiś smak życie. walczyć zbyt z nimi też się chyba nie da. szczególnie jeśli są one miłe. mimo że ich obecność w głowie w danym momencie do pozytywnych, czy też radosnych refleksji nie prowadzi, to chętnie do pewnych momentów z przeszłości się wraca. i chyba bardziej niestety niż stety. chociaż podobno, jak bodaj marquez napisał, 'nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło'.


ale miało być o planach i pomysłach. a jest ich wiele. jako że muszę napisać esej z filozofii amerykańskiej, wymyśliłem, że będzie on dłuższy niż wymagany, tak by się dało z niego zrobić potem publikację w jakimś mądrym i niskonakładowym zeszycie naukowym. takie same plany mam odnośnie referatu, który muszę przygotować na seminarium (padło na prawo konstytucyjne jednak).
szkoda tylko, że to wszystko będzie z pewnością bardzo czasochłonne, że wychodzę z domu rano a wracam wieczorem, że nie mam nawet czasu przeczytać świeżej wyborczej i teraz czeka na mnie stosik z całego tygodnia, że...

z dobrych rzeczy za to nabiłem sobie nabój do drukarki i kupiłem kilka książek z czarnego, których i tak pewnie nie będę miał czasu nawet napocząć. ale miało być o dobrych rzeczach... chyba nic takiego się więcej nie wydarzyło. za dużo do zrobienia, za mało czasu. ot co.

byłem dziś też na kawie z chłopcem Spotykam-Się-Z-Kimś-Od-Dłuższego-Czasu. trwało to całe 45minut, tyle ile moje - i jak się okazało - jego też, okienko między zajęciami. a miewamy zajęcia w tym samym instytucie. miło, miło, ale skoro się spotyka, to niech się spotyka. dzięki temu mogę nadal wzdłuż i wszerz przemierzać bezkarnie w poszukiwaniu 'tego, który będzie godzien' portale me ulubione.

(...)

poniedziałek, 5 października 2009

16. czyli poloneza czas zacząć...

nawet razy dwa.


[grzegorz turnau: idę cienistą stroną ulicy]

i w sumie na piosence mogłaby się ta notka skończyć. rok się zaczął. smutna to nowina. zajęć dzień pierwszy za mną. jako ponownie pierwszaczek pełen przerażenia w głosie rzecz mogę: 'bosh, ile kobiet. jedna brzydsza od drugiej'. mam na roku 80% takowych. masakra jakaś. kandydatów za to na przyszłego byłego - nie stwierdzono. póki co mam nadzieję.

a skoro rok się dziś zaczął był to i wiele wolnego czasu do marnowania takoż. tak oto umówiony kawo-obiad z moim wszystkich-znającym Chłopcem 3D przerodził się jeszcze w spacer oraz w 3godzinną inwigilację światka za pomocą pomarańczowych i niebieskich stron. jak się okazało (znowu) tutaj obieg facetów w przyrodzie jest bardzo szybki i rotacyjny. pomijając fakt, iż plotki są najniższą formą rozmowy, są one bardzo wciągające i niestety sprawiające wiele radości. tylko trzeba w odpowiednim momencie przestać, by za wiele się nie dowiedzieć, by nie móc potem za wiele powiedzieć. skomplikowane.


wiem że pan na foto ma przeraźliwie chude nogi, ale tu nie o nogi chodzi, acz o jego pupę, czy raczej o to co na niej ma przywdziane, a co ma związek z mym nowym-nienowych, ale z perwersyjną przyjemnością uprawianym hobby.
mianowicie z wielkim rozpędem przemierzam ostatnimi czasy wszelkie galerie (te handlowe) w poszukiwaniu kolorowych bokserek. (pan ich na sobie też nie ma. ale bokserki zawierają się z pewnością w zbiorze desygnatów nazwy 'majtki', a o nich szeroko tu mowa). im kolorowsze i bardziej wzorzyste tym lepiej. a że rozmiar ich noszę jaki noszę, to zwykle ostają się takowe na wyprzedażach nawet oraz na dziale dziecięcym również. (hm, może to nie powinien być powód do dumy). toteż tracę dla nich głowę i bez opamiętania nabywam. całe szczęście, że galerie są tylko 2 - w porywach 3 - a ja jestem bardzo wybredny i marudny. jak w życiu, tak i w kwestii bielizny.

(...)

czwartek, 1 października 2009

15. czyli kto szuka nie błądzi

chyba że nie wie czego szuka.



[agnieszka włodarczyk - bez makijażu]

tak, znowu mam problem. znowu mam okazję do marudzenia i narzekania. ale nie wykorzystuję w tym celu - jak co niektórzy - pogody i nachodzących chłodnych jesiennych wieczorów i poranków, acz bardzo poważne powody.

nie wiem co z moimi studiami. bo się w kulturoznawcę młodego zaczynam bawić, ale jakoś bez większego przekonania. a i w prawniczej piaskownicy ciągle siedzieć trzeba. a skoro już w niej jestem to trzeba by się wreszcie na jakieś seminarium zdecydować. stosując oczywiście zasadę mniejszego zła. jeśli ona w tym wypadku będzie choć trochę skuteczna. w każdym razie jak nie miałem pojęcia na co iść, tak nie mam go nadal. nawet najbledszego. stąd proponuję sondę w komentarzach: 'prawo konstytucyjne vs. prawo ochrony środowiska'. co pjotruś wybrać ma?! głosujcie misie pysie ;)


zgodnie ze starą maksymą: 'jeśli nie wiesz jaki obrazek wrzucić, wrzuć zaka', takowy ląduje i dzisiaj. a brak pomysłu bierze się tylko i wyłącznie stąd i znajduję się obecnie w ferworze walki ze stertami ubrań, przetworów i innych cudów koniecznie potrzebnych mi na nadchodzący rok. tak zwane pakowanie w toku. sama radość, sama irytacja, bo oczywiście części rzeczy nie mogę znaleźć, nie pamiętając gdzie zostały schowane na początku lipca. istna apokalipsa!

z dobrych rzeczy, dopiąłem wreszcie mój harmonogram, co ma swe złe strony oczywiście także, albowiem okazało się, że mam zajęcia pięć (cyferkowo: 5) dni w tygodniu, a co za tym idzie nie mam wolnych piątków :( co najstraszliwsze trzy razy mam na 8 a dwa na 9. jeszcze się rok nie zaczął, a mi się już odechciewa. apokalipsa do kwadratu!

apokalipsy do sześcianu póki co chociaż na horyzoncie nie widać :)

ale jest zimno i deszczowo. nie tak wyobrażałem sobie złotą, polską jesień. może wraz z przetransportowaniem się na stałe do krk pogoda zacznie mi sprzyjać i nie będę musiał radośnie nad kałużami z parasolem w ręku przeskakiwać. (wiem, miałem na ten temat nie narzekać).

(...)