poniedziałek, 30 września 2013

zimno!

nie wiem jakim cudem nie wychodząc w łikend prawie z domu udało mi się przeziębić.
nos cieknie, gardło piecze.
[w sumie dobrze, że dziś a nie za tydzień mi się to przydarzyło]
a niektórzy inni latają po dworze/polu bezkarnie i ich nic nie bierze. gdzie jest jakaś sprawiedliwość? choćby taka mała?

dzisiejsza wycieczka poranna do piekarni i apteki doprowadziła do niemal odmrożenia paluszków i uszu. przewidywałem chłod - wziąłem cieplejszy płaszcz i nawet szalik - ale u licha nie aż taki :x słońce świeci, ale nie grzeje nic a nic. bez sensu. nie takiej jesieni pragnę!

wtorek, 24 września 2013

duch

nigdy nie wiadomo kiedy można spotkać ducha. choć czasem można próbować wywoływać lub przywoływać.

wczoraj mój ex miał urodziny, tak przynajmniej wynikało z notatki w moim kalendarzu; kontaktu nie utrzymujemy, ale jakoś przepisuję i tę datę wraz ze wszystkimi innymi.
oddając się dziś intelektualnym uciechom w pewnej arcyważnej instytucji, przyglądałem się z nudów wykazowi spraw, które się miały odbyć tego dnia. w tej, która miała się odbyć po mojej, udział miał brać szef mego exa.
po zakończeniu swojej, o dziwo przypadkiem dziś, mimo nieznośnie porannej godziny, całkiem ogarnięty ubraniowo zestaw miałem na sobie, radośnie wyszedłem na korytarz [myśląc już o serniku na zimno, który sobie kupię] a tuż niemal pod drzwiami spacerował nerwowo mój ex. dwie sekundy zatrzymania i zamarcia. po obu stronach. lustracja z góry na dół i z dołu do góry. i cisza. cisza. cisza. cisza.

duch rozpłynął się w powietrzu lub raczej pozostał w budynku, ja poszedłem po swój serniczek. trochę żałuję tego durnego milczenia. nie żebym chciał koniecznie wiedzieć co u niego, ale może by się podstresował nieco przed swoimi rozrywkami intelektualnymi :D

[co nie zmienia i tak faktu, że zachowujemy się jak dzieci unikając siebie jak ognia, szczególnie po kilku latach]

poniedziałek, 23 września 2013

jutro

jutro trzeba wstac, a mi sie wciaz nie chce spac :x
a tydzien bedzie wesoly, oj bardzo; wiekszosc osob na urlopach, wiec beda biednego liama zarzynac i ruchac na wszystkie mozliwe sposoby pewnie :x
eh...

piątek, 20 września 2013

cierpliwość

nigdy nie byłem człowiekiem zbyt cierpliwym - przynajmniej jeśli chodzi o czekanie na coś przyjemnego, bo do niektórych osób jestem aż nazbyt cierpliwy - zawsze lubię dostawać takie rzeczy od razy, gdy mi się zapragną lub w głowie się zrodzą.
w środę zamówiłem sobie przesyłkę. by doszła szybko i odbiór był wygodny, wybrałem opcję paczkomatu. i nawet wczoraj dostałem sms z potwierdzeniem, iż ów na mnie tam oczekuje. wszystko układało się perfekcyjnie, akurat wracałem z pracy, więc nie musiałem się specjalnie z domu fatygować.
paczkomat jaki jest każdy widzi lub wie. wklepałem numer telefonu i kod odbioru i czekałem na radosny dźwięk odmykających się drzwiczek. to nie nastąpiło. zamiast tego pojawił się komunikat o zonku i konieczności kontaktu z firmą.
jak się okazało coś się zacięło. [rozmawiając z miłą panią z infolinii widziałem jak inni swe paczki wyjmowali i krew się we mnie gotowała]. nowy kod miał się pojawić dziś. czekam. ba, nawet zadzwoniłem, całkiem grzecznym jeszcze będąc, by się dowiedzieć ile-jeszcze-do-kurwy-nędzy mam czekać. niby niedługo.
więc czekam. potem będę mniej miły.
grrr!

niedziela, 15 września 2013

obiadek

moja współlokatorka gotowała dziś obiad. i to całkiem skomplikowany bo użyła do tego aż dwa garnki.
w jednym pyrkał makaron, penne. zawartość drugiego była bagienna; bagno żyło, co pewien czas bulgotało z wolna. dla niedomyślnych - garnek ten zawierał szpinak w wersji rozmrożonej, tzw rozdrobniony [wrzuć granat na szpinakowe pole, pozbieraj odłamki, zamroź, sprzedawaj w sklepie].
garnki dwa. na blacie obok komórka z włączonym stoperem [nie wiem po co]
jakie danie z powyższego powstało? czy dodała ona jeszcze jakieś składniki/przyprawy prócz soli do gotującej się na makaron wody? nie [w jej szpinak wsadziłem ukradkiem palucha; nie mogłem się powstrzymać, by nie spróbawać tego!]. co otrzymała w rezultacie? penne ze szpinakiem. matko z córką. chryste panie. oO
smacznego!

też gotowałem obiad. mniej skomplikowany od niej. pobrudziłem tylko garnek [na makaron] i patelnię. lekko podduszony na maśle [też] szpinak [ale w liściach], doprawiony drobiną soku z cytryny, solą, pieprzem, gałką. do tego dołożony pokrojony w kostkę łosoś, lekko obsmażony, po czym zalany kremówką. stanie przy kuchni zajmuje tyle czasu, ile ugotowanie makaronu; zawartość patelni tworzy się sama równolegle.
wrażenia nieziemskie.
[i to nic że porcję znów podwójną ugotowałem]

sobota, 14 września 2013

zimno

nadeszła taka jesień jakiej nie lubię. mokra, zimna i w ogóle ble.
siedzę od rana niemal zagrzebany w łóżku [niczym ropucha pod kamieniem czekająca na nadejście zimy] czytam, koloruję, zajadam smerfy-żelki, czasem lekko odpływam.

jeszcze tydzień temu było tak ciepło.
ciepła włochata klata, czule obejmujące ramię, błądzące dłonie, lekko drapiąca zarostem twarz i patrzące oczka szukające zaczepki.
i w ogóle jakoś cieplej wszędzie było.
termofora brak, został ino szlafrok. a to zdecydowanie nie to samo.

zimno!

czwartek, 12 września 2013

wycieczki

liam podróżuje.
po zapoznaniu się [szkoda, że tak krótkim] z topografią bardzo ciekawych okolic nadszedł czas na wyjazdy służbowe.
pierwszy, smaczniejszy, zaprowadził mnie do nowego sącza; nie mogłem zatem nie odwiedzić mojej ulubionej tamże cukierni. tym razem skusiłem się na trzy ciacha, w tym dwa na wynos do krk kazałem sobie zapakować. jestem zakochany w tarcie bananowo-karmelowej. ktokolwiek byłby tamże gorąco zalecam i polecam.


dziś drugi, nijaki, zawiódł mnie do zadupia niemal na ukrainie. ponad 5godzinna podróż z klientem tam + tyleż nazad. i weź tu konwersuj z prostym heterykiem :O. dobrze, że jeszcze z mej młodzieńczej pasji, jakaś wiedza dotycząca samochodów pozostała. i awaryjne kwestie jedzeniowe, to-co-za-oknem, wspólne biznesy. i chyba polubię przydrożne knajpy!

padam na swój śliczny pyszczek dziś :|

poniedziałek, 9 września 2013

stworzenie

na łikend startujący w czwartkowe słoneczne popołudnie a kończący się w nieco już chmurny a potem deszczowy poniedziałkowy poranek, nawiedziło mnie stworzenie.
stworzenie cudowne i z żyłką badacza i odkrywcy [żeby nie było - takową i ja posiadam].
namierzone zostały punkty kontroli nad mikroświatem; wzniesiono się na kulinarne, rozkoszne w gębie, wyżyny; wybrano się na nowe nieznane, miejskie szlaki; ślipia patrzyły przenikliwie; brew się z rzadka unosiła.
porównania i skojarzenia związane z mą osobą, którymi raczyło mnie stworzenie, a także inne kwestie, pominę.

...

dziękuje za doskonałe towarzystwo panie bj :*

niedziela, 8 września 2013

wtorek, 3 września 2013

dupy, dupeczki

firma się przeprowadza, rozpiździec wokół wszędzie niemiłosierny, ciśnienie w górnych rejestrach.
ale ma przeprowadzka i jakieś dodatnie strony.
wczoraj byli panowie silni od noszenia pudeł, mebli i innych. zdawałoby się że choćby przyszło tysiąc atletów, I każdy zjadłby tysiąc kotletów, i każdy nie wiem jak się wytężał, to nie udźwigną, taki to ciężar. a oni dawali radę. pod mym czujnie skupionym wzrokiem; na łydkach i innych umięśnionych okolicach. zainteresowanie straciłem, gdy po pewnym czasie panów poczułem już :x
dziś pojawili się panowie od alarmów ze swoim dużym sprzętem. napierali wiertarkami zaopatrzonymi w dłuuugie wiertła w ściany. prężąc się przy tym na drabinach. kubraczki na szelkach, szkoda że takie bezkształtne. ale choć zapachów nie wydzielali żadnych. a w strojach nie-służbowych przyzwoicie wyglądali całkiem. jutro też mają podobno wpaść ;)
zastanawiające kogo jeszcze napotkać się uda [i podejrzeć] :D

pewne choć jest póki co jedno takie stworzenie całkiem urocze końcem tygodnia :]

niedziela, 1 września 2013

dieta

niektórym się podobno przytyło. [o radości!]
mi pewnie też. a jeśli jeszcze nie, dzisiejszy obiad to z pewnością wróży. [dość prędko pożegnałem 3/4 półmetrowej pizzy]
czas zatem na jakieś spalenie tychże kcal lub póki co chociaż odpowiednią dietę.