niedziela, 30 czerwca 2013

prasujemy

prasujemy! prasujemy?
pranie z suszarki, plus pranie z dna szafy.
koszula koszula koszula koszula kurwa koszula koszula koszula?! [i tak razy dwa]
do tego stertka tiszertów.
za dużo coś tego wyszło.

spoglądając w kalendarz wychodzi, że w sumie za wiele ich potrzebował nie będę.
z powrotem na dno szafy WON! może się zmierzę z nimi za tydzień.

prasujemy? NIE :D

sobota, 29 czerwca 2013

bezproduktywnie

dzień się zaczął - dzień się kończy.
namacalnych jego efektów brak. a takowe być powinny.
zakupy, paczkomat, obiad zdecydowanie do nich nie należą.
można od biedy zaliczyć by do nich muzyczne wykopki różne; dawno te nie były takie owocne.
jednakowoż powinienem się zajmować poważniejszymi zawodowymi rzeczami, szczególnie że pewne decyzje zostały podjęte i należy gnać na przód.

swoją drogą - z czymś się kojarzy poniższe?


czwartek, 27 czerwca 2013

oh no!

byłem biegać dziś. o porze stałej.
biegłem pełen radosnej lekkości spotkania.
i pana nie było!
oh no!


















co mogło mu się stać?
czemu dziś nie biegał?

może złamał nogę? może nagle wylądował w szpitalu?
może porwali go kosmici?

zbadamy w poniedziałek o tej samej porze ;)

środa, 26 czerwca 2013

widziałem cię

widziałem cię dzisiaj około 20.40 biegłeś chodnikiem wzdłuż ulicy U, od przystanku A, w kierunku B. jesteś łysy, ponad 180 cm wzrostu, szczupły z lekkim zarostem, miałeś czarne biegowe wdzianko i takież krótkie spodenki. ja biegłem naprzeciwko Ciebie. gdy się mijaliśmy powiedziałeś mi cześć. w tym samym miejscu, czasie i okolicznościach spotkaliśmy się też w poniedziałek.
miałem niebieskie spodenki i bluzę oraz białe buty.
jeśli to czytasz - odezwij się; w odpowiedzi podaj jaką mam fryzurę.

no właśnie ten, tego. mógłby się odezwać przypadkiem :D
ale to może jutro też się spotkamy :]

wieczorne przebieżki to zdecydowanie mój ulubiony element dnia ostatnio.

wtorek, 25 czerwca 2013

polowania

poderwać mężczyznę jest bardzo łatwo, dużo trudniej go potem utrzymać.
cytat może niedosłowny, bo nie chciało mi się cofać wywiadu.

z częścią myśli można się może nie zgadzać, ale słucha się wyjątkowo przyjemnie.
krystyna kofta.
[potwierdza się po raz kolejny moja słabość do pogodnych pań w tym wieku]


poniedziałek, 24 czerwca 2013

biegnę

skończyły się upały. temperatura stała się przyzwoita, a nawet bardziej niż przyzwoita.
lekko rześko, wilgotno.
idealnie.
lekka gęsia skórka, lekko twardniejące sutki - po kilku minutach znikają.
oddech głęboki po całym dniu zdecydowanie potrzebny.

nigdy bym nie przypuszczał, że wracając potem do domu gorący, lekko lub ciut bardziej spocony, będę ze stanu tego zadowolony.
i za każdym razem spoglądam w ile krótszym czasie trasę się pokonać udało.

sommersturm

wisiała dziś od rana w powietrzu.
z każdą godziną po wczesnoporannych deszczach robiło się coraz parniej.
pociemniało, poszarzało.
zapach rześkiego, deszczowego powietrza tuż po jest nie do opisania.

takiej letniej burzy już nie przeżyję. [kto nie widział, niechaj ogląda. to był mój pierwszy taki film]
ale inne summercoś niech by się zdarzyło ;)

sobota, 22 czerwca 2013

pomoc

wersja A.
x: może panu w czymś pomóc?
liam: w zasadzie nie, zajrzałem tylko do środka, bo dostrzegłem pana z zewnątrz i chciałem się przyjrzeć z bliska. dziękuję. [uśmiech numer 3]

wersja B. [rzeczywista]
x: może panu w czymś pomóc?
liam: nie, dziękuję.

środa, 19 czerwca 2013

króliczek

kolejny rozkoszny mieszkaniec zwierzyńca.
ów słynie tym, że lubi uciekać i lubi jak się za nim goni.
wymaga zatem dobrej kondycji.
i można tak sobie go gonić i gonić.
bo przecież li tylko o to w tej zabawie chodzi.

choć do głaskania stwory to całkiem fajne.

wtorek, 18 czerwca 2013

kot

biegając dziś sobie prostopadle do mnie z drugiej strony ulicy w trucht ruszył czarny kot. by nie dopuścić, by przebiegł mi drogę przyspieszyłem. i drogę przebiegłem mu ja.
ciekawe jak takie zdarzenie - odwrotne do zabobonu - wpływa na czarnego kota, któremu nie udało się przynieść komuś [mi] pecha.
choć może nie chwalmy dnia...
bo zawsze wszak coś może się spierdolić. a jak zawsze jest co.

czwartek, 13 czerwca 2013

wieś

zasypiac przy wtorze rechotu zab i saczacym sie od jeziora wilgotnie pachnacym powietrzu oraz dalekim stukocie pociagow lubie.
czas na weekend w domu. (obym tylko nie przytyl)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

grosik

na szczęście.
znalazłem dwie monety.
wieści to szczęście podwójne czy do kwadratu?

piątek, 7 czerwca 2013

zagłuszanie

ostatnimi czasy mam to szczęście mieszkać koło kościołów.
teraz zdaje się kończy się już oktawa bożego ciała czy coś. ów skutkuje procesjami wokół kościoła okraszanymi dzwonami oraz śpiewamy zawodzącymi.

nie lubię konkurencji muzycznej podczas sprzątania.

serceeeee jeeeezuuuusa
all the single ladies
serceeeee jeeeezuuuusa
all the single ladies
serceeeee jeeeezuuuusa
all the single ladies
serceeeee jeeeezuuuusa
all the single ladies
serceeeee jeeeezuuuusa
all the single ladies, now put your hands up

szkoda że jeszcze nie potrafię chociaż tak się ruszać, ale wprawiam się za każdym razem ;)

czwartek, 6 czerwca 2013

pada...

poniedziałek - pada, wtorek - pada, środa - pada.
ja chcę biegać.
drzemie we mnie niespożytkowana energia [którą dosłownie tryskam raz po raz] i inne słodkie żywioły.

czwartek - chwilowo tylko niewinne na horyzoncie chmurki. oby wytrzymała pogoda do wieczora.
nosi mnie coraz bardziej.


EDIT [ok. 22:00]
nie padało.
liam biegał.
liam jest przeszczęśliwy!

wtorek, 4 czerwca 2013

wwa vol. 2

kiedyś bardzo nie lubiłem stolicy. ostatnio stan ten się nieco zmienia. na zasadzie dwa kroki do przodu, krok do tyłu. zawsze jakiś postęp w stosunkach z tym miastem.
niestety coraz więcej moich znajomych z krk tam ląduje. niektórzy w momencie niezapowiadanym, co tylko pogłębia oddźwięk i znaczenie takiego zniknięcia z mego namacalnego życia.
przeprowadzki zmieniają relacje. nie da się wszak utrzymywać ich na tym samym poziomie przez cały czas. rozłączność powoduje pomniejszanie się części wspólnej, której nawet usilne próby choć trochę poszerzyć nie są w stanie.
także próby łączenia starego z nowym w sposób gwałtowny spalają na panewce. z tym większym hukiem, gdy nie wszyscy są na nie gotowi.
pozostaje potem na długo pełna napięcia cisza i pusta, pobrzmiewająca echem minionych dni przestrzeń pomiędzy.

niektórzy spotkani po długim czasie są tak samo intelektualnie fascynujący, jak przy spotkaniu kilka lat temu. pozostaje niezmienna także ich zdolność czarowania, uwodzenia [...] efekt wciąż wywołuje to bardzo przyjemny, jednakże perspektywę posiadam już inną.
przelotność i powtarzalność relacji [przy zmieniających się tylko bohaterów planu - dla mnie drugiego - dla niego - pierwszego] wpływa konserwująco na jej stan. zawsze perfekcyjny, chemiczny.

__

pozostawmy jednak powyższe tylko na marginesie moich warszawskich wrażeń. towarzysko wyjazd był bardzo udany; spotkanie z ajsem jak zawsze owocne, przypadkowa kawa z sumerlowe jak zawsze przyjemna, wieczór i noc z panem "z-kimkolwiek-nie-będę-i-jak-bardzo-nie-będę-szczęśliwy-zawsze-będę-darzył-cię-wielkim-uczuciem" na poziomie najwyższym - też jak zawsze, odświeżenie znajomości ze studiów zaskakująco pozytywnie przebiegające. gospodarz dziwnie zachowujący się ino - ale to też norma.
do tego dodać należy kolejowe zwiedzanie mazowsze - bezcenne. za dobowy bilet kolei mazowieckich zapłaciłem wiadomą kartą.


sobota, 1 czerwca 2013

+

+
mozna postawic w sposob umowny.
posprzatac i pozamiatac sciezki.
z ktorych kazda idzie we wlasna strone.
rzeczy sie zminiaja a zycie plynie dalej.