piątek, 28 lutego 2014

molo

nie mogłem w poniedziałek nie znaleźć chwili dłuższej by wybrać się na sopockie molo.
do południa nie było jeszcze nazbyt ludne.
promienie wiosennego słońca dawały przyjemny efekt, zaburzany jednak nieco przez chłodny, jakby jeszcze zimowy wiatr. jednak powyższy zestaw połączony z monotonią szumu fal stanowił idealny klimat do rozprostowywania myśli i pozwolenia im, by odpłynęły w sobie tylko znanym kierunku.
i w najgorsze miejsce chyba się wcale nie udały ;)

powinienem jeszcze jakąś śliczną focię tegoż umieścić, ale zapomniałem zrobić :(

środa, 26 lutego 2014

rozjazdy

więcej jestem poza niż na miejscu.
z jednej strony dobre takie zabieganie, nie ma człowiek za wiele czasu na myślenie, ale z drugiej nawet w łikend nie ma jak oddechu złapać. nie żebym narzekał, ot takie spostrzeżenie.
w miniony piątek w samo południe wyruszyłem do stolicy [znów].ostatnio bywam tam stosunkowo często; ciekawe czy to znamienne w skutkach się kiedyś okaże.
prócz dr S [znowu kradnącego show i znowu tworzącego kulinarne rozkosze] tym razem spotkaliśmy także pana ajsa [więcej TU, komentarzy więcej z mej strony nie będzie, choć może i by się przydały] a ja jeszcze dodatkowo mego dobrego znajomego [powiedzmy].
i znów kilka całkiem przyzwoitych miejsc zaliczyć się udało. choć niestety tego najsmakowitszego nie :(.
w niedzielny poranek zasiadłem obok uśmiechającego się na mój widok młodzieńca w wagonie pociągu pędzącego do trójmiasta. w celach oczywiście zawodowych [to w poniedziałek].
niedzielne popołudnie spędziłem obiadowo z keramem, jego MM oraz Ty. [nie jego ;)].

napotkanym żywym życioumilaczom po stokroć dzięki!



środa, 19 lutego 2014

mecz

wybrałem się wczoraj z chłopcami z pracy na piwo.
pech [?] chciał, że akurat w wybranej knajpie transmitowany był mecz lm. grali niebiescy [w sumie błękitni] przeciwko czerwonym [w paski].
jak się okazało nie jest ze mną jeszcze najgorzej, kojarzyłem jednego piłkarza z twarzy [pique - warto jednak czytać czasem pudla] i jeszcze jednego z nazwiska [messi - żebym to ja wiedział skąd].
choć dużo lepszą wiedzę na chwilę obecną posiadam nt mundialu z 98, który oglądałem w całości. dawne dzieje.
tego typu zjawiska budzą wśród oglądaczy pierwotne emocje, które udzielają się nawet niezaangażowanym po  żadnej ze stron. nie żebym krzyczał, rzucał kurwami lub wydawał jęki zawodu, ale jednak mimochodem choć śledziłem to co się działo na ścianie. poniekąd czekając aż któryś z zawodników ryzykując otrzymanie kartki postanowi zdjąć koszulkę w trakcie. nie doczekałem się :( jeden tylko ciut podciągnął ;)

sobota, 15 lutego 2014

S vol. 2

[z pamiętniczka]
w zeszły weekend nawiedził mnie S vel Spencerowy Lekarz.
okoliczności sprzyjały memu wzbijaniu się na kulinarne wyżyny. dzięki czemu mógł się ów równie pięknie, jak nie piękniej, odpłacić;
pogoda sprzyjała spacerom i wygrzewaniu się - niczym emeryci - na ławeczce z widokami nad wisłą; sprzyjały te warunki także wymianie informacji i wrażeń wszelakich nt mijanych i mijających chłopców/mężczyzn.
miejsca odwiedzane wrażenia zostawiały różne, ale to już czynnik niezależny ode mnie. ot kolejne trafiły na listę 'nie odwiedzać pod żadnym pozorem'.

wszystko ślicznie było, ale jednego nie mogę wybaczyć - wzbudzania nadmiernej furory gdzie by się nie pojawił. ;). i potem człowiek się czuje jak ubogi krewny ze wsi :x


piątek, 14 lutego 2014

walentynki

dostałem dziś pierwszą od lat walentynkę!!!! *.*


gratis, od kasjerki w spożywczym, gdy kupowałem wieczorem milkę na osłodę oczekiwania na przystanku na następny autobus, gdy wcześniejszy zwiał na moich oczach.

czwartek, 13 lutego 2014

igrzyska

krążąc wokół igrzyskowych tematów:


znaliście troskliwe misie i uroczego brzydala?
sasasasa!
ciekawe czemu zwykle najbardziej fascynują mnie tego typu postaci w bajkach.

sobota, 1 lutego 2014

dziadek

dziadek [rocznik 36], uradowany: dostałem emeryturę, kupiłem sobie dużą butelkę stock'a.
bo w sumie lepiej jak kupuje coś takiego lub inne smakowitości słodkie niż nowe opakowanie geriavitu czy innego.