[bajm: lola, lola]
zjadłem rodzinne śniadanie. kawę. ciasto. jeszcze jedno ciasto. obiad. ciasto. tak. aż się będę bał we wtorek na wadze stanąć. aż się nie będę mógł wcisnąć w me spodnie i s-tiszerty. aż, eh, tylko zapłakać nad swym losem.
z przedświątecznego zapowiadanego biegania nic nie wyszło oczywiście. byłem owszem 2 razy na błoniach ale w celach spacerowych. (nie żebym miał z kim spacerować, ale mimo wszystko poszedłem 'aby zwolnić puls i rozprostować myśli'). dobrze by było jakbym się od nowego tygodnia zebrał, choć nad wisłę biegać, ale len ze mnie. już nawet mam milion usprawiedliwień na to. jedno naczelne - nauka. wszak egzamin już za 10 dni. szajse. bo w domu mimo ambitnych planów też nic nie ruszyłem.
spojrzałem za to na kilka pierwszych minut tzg. zastanawiam się po co tam te gwiazdy wszystkie. mi by wystarczyli w zupełności co niektórzy tancerze i... beata tyszkiewicz z kolczykami w formie żółciutkich kurczaczków :D.
w ramach wiosennych porządków - mała zmiana kolorów. mam nadzieję, że nie na gorsze.
(...)
hmm, ktoś zachlapał Ci białą farbą bloga... :P mój mózg nastawiony jest na kolor czarny u Ciebie, więc zawsze przeżywam szok widząc białe... muszę się przyzwyczaić :P
OdpowiedzUsuńa lenia i ja mam... zabierz mojego, skoro masz już jednego, to dwóm będzie raźniej :P a ja dzięki temu zrobię coś pożytecznego :P
próbowałem i z czarnym. ale skoro zmieniam już coś, to na całego, bez półśrodków żadnych ;D
OdpowiedzUsuńto może ja Ci oddam swego lenia? mi się mój znudził już też :D