wróżono co prawda mi złamanie nogi albo wpadnięcie pod tramwaj, ale nic z tych rzeczy nie miało miejsca. miała za to miejsce rzecz jeszcze gorsza, która dziać zaczęła się już wczoraj. mianowicie blogger odmówił współpracy. me wielkie uzależnienie wzięło i wyparowało. dziwnie się czułem nie mogąc obejrzeć statystyk, czy podglądnąć co się w blogowym światku dzieje. ale już wszystko wróciło do normy, a i nawet posty co póki co są znikniętymi, wg zapowiedzi niedługo mają powrócić. czekam niecierpliwie i numeruję dalej zatem.
i słońce zniknęło nawet dziś za chmurami, ochłodziło się, straszono mnie deszczem. jednak rozejrzawszy się o poranku za oknem stwierdziłem, że parasol mi się nie przyda. udałem się do galerii odebrać reklamację, która po spędzeniu 10 minut w sklepie okazało się, że wyparowała, i naprawionych spodni nie ma. nigdzie. pooglądałem zatem inne ciuszki, już miałem nawet garnitur mierzyć, gdy jednak dostrzegłem pana sprzedawcę, a że wolę jednak być obsługiwany przez panie, które mnie mniej onieśmielają - wyszedłem.
po drodze na zajęcia potem oczywiście zaczęło mżyć. a parasol był sobie oczywiście w domu.
popołudniową porą trzynastka została odczarowana za sprawą telefonu z zary. miła pani stwierdziła, że zapomnieli o moich spodniach i cośtam cośtam i że już nowe takie same na mnie czekają. w sumie mnie to bardzo cieszy. szkoda tylko, że spodnie są to długie, a pogoda wymaga noszenia raczej krótkich. no ale cóż.
i napisałem już prawie swą pracę. muszę dodać tylko wstęp i zakończenie oraz wprowadzić poprawki językowo-stylistyczne. oh jak mnie to cieszy. cieszyło mnie już dziś w nocy. aż usnąć nie mogłem :D.
[...]
Choć muzycznie się jakoś ciągle rozjeżdżamy, za to zdjęcia, które ostatnio umieszczasz podobają mi się bardzo. Śpiący panowie - to to co urzeka mnie jakoś najbardziej.
OdpowiedzUsuńGratulację (prawie) finiszu magisterki :)
Pozdrawiam