nosi mnie. a raczej - nosiłoby, gdybym sam się nie dał ponieść nogom gdziekolwiek. nie potrafię siedzieć cały dzień w domu bez wyjścia na zewnątrz. dziś zaplanowałem zakupy w rossmannie. zestaw tradycyjny: chusteczki, patyczki i - oczywiście - waciki. (tylko tamponów w tym higienicznym zestawie w sumie brak). cokolwiek, byleby mieć cel opuszczenia mieszkania. nawet wiatr urywający głowę mi nie przeszkadzał. (o dziwo). nawet nie zdenerwowało mnie, iż rossmann okazał się zamkniętym w niedzielę być. zakupy niepalące wszak były. nabyłem w losowowybranym kiosku wyborczą i po umieszczeniu jej pod pachą pomaszerowałem na tramwaj powrotny (w którym oczywiście musiały jechać drące się małe potwory). w pół godziny z hakiem mały obróciłem wte i we wte. gdybym tego nie zrobił zapewne chodziłbym teraz po mieszkaniu nie spokojnie szukając słodyczy, pijąc kawy, herbaty, spoglądając przez okno na tramwaje i ludzi albo szukając arcypotrzebnych rzeczy na allegro. bo nawet nie mam już co sprzątać po wczorajszej akcji czystościowej.
mam już plan wyjściowy także na jutrzejszy poranek. odkąd poniedziałki mam wolne - nawet zaczynam je lubić :D.
i drobne wyjaśnienie w kwestii poprzedniego posta, pierwszego dzieła wspólnego popełnionego nocną porą z Nemstem. ponosi on odpowiedzialność za zdania nieparzyste, zaczynające się dużą literą, ja natomiast za parzyste pisanie oczywiście bez ich użycia. podpisuję się pod wszystkimi. efekt jest co najmniej ciekawy. całość w miarę składna. jak widać przeplatanie myśli udaje się czasem całkiem dobrze. a nawet jeszcze lepiej.
[...]
Dobrze Wam to wyszło. Zgrany duet.
OdpowiedzUsuńTo byśmy się dziś mogli uzupełnić w tych zakupach :P
OdpowiedzUsuńNieraz dobrze jest wyjść z domu jak człowieka nosi ale małe drące się potwory są fajne :D
A i poprzedni wpis Wam się udał :D
mogłeś mi księżniczki poszukać na ulicach :P
OdpowiedzUsuńW Galerii Rossmann jest otwarty w niedziele ;]
OdpowiedzUsuń