czwartek, 31 marca 2011

(334). czyli przypadków pana m. część druga.

dzień bez nich - dniem straconym.



wiedziałem, że pan do mnie przyjdzie. słyszałem jak pan rozmawiał z promotorem. bardzo pana przepraszam, ale przeprowadzałem się dwa razy i zgubiłem tę książkę. a wstyd mi było pójść do biblioteki i się do tego przyznać. nic nie szkodzi. książki są po to by je gubić. tak oto ostatni fizycznie istniejący w obiegu do pożyczenia egzemplarz poszukiwanej książki okazał się jednak nieistniejącym. pozostaje mi tylko udać się do czytelni i w niej zgnić.
słońce świeci. ludzie siedzą na ławkach. na plantach. ptaki atakują z drzew. ja o tym wiem i zerkam w górę i na ławeczkach nie przysiadam. nie wiedzą o tym wszyscy. ku ich utrapieniu a mej radości albo przynajmniej ubawieniu. mijałem dziś taką ławeczkę od tyłu. siedziały na niej dwa chłopięcia. jedno miało biodrówki, pod nimi majtusie ck, kawałek rowa tez w sumie, tors przyobleczony był białym obcisłym i przykrótkim tiszertem, na którym to na plecach widniały dwa ptasie kleksy. uroczy widok. apeluję - strzeżcie się!


a jako że jest ciepło, ludzie w tramwajach zdążyli już przystąpić do wietrzenia swych pach niekoniecznie pachnących.

[...]

1 komentarz:

  1. niech chłoptaś się cieszy że mu srak nie naptakał do rowa:)))))

    OdpowiedzUsuń