sobota, 12 marca 2011

(312). czyli 'szanowny panie...'

sprawa błaha urasta sobie za sprawą słownej nad- i o-budowy.



takiego oto - mniej więcej - mejla otrzymałem:
Szanowny Panie Maxie,
mam do Pana uprzejmą prośbę by zechciał Pan zgłosić się do mnie w związku z [tu następuje wyjaśnienie sprawy]. Proszę wybaczyć, że niepokoję Pana jeszcze tymi kwestiami ale muszę uzupełnić pewien dokument Pana podpisem. Sprawa zajmie Panu dosłownie kilka minut. Czy zechce Pan wygospodarować czas np. w piątek? Będę miał dyżur między [tu następuje podanie godziny], będę także przed godziną [tu następuje podanie kolejnej godziny]. Jeśli ta pora lub dzień Panu nie odpowiadają, proszę o informację kiedy mógłby się Pan ze mną spotkać.
Łączę pozdrowienia,
Doktor NN.
a czyż nie starczyło napisać, że jestem konieczny by cośtam podpisać i bym się na najbliższym dyżurze pojawił? pewnie by starczyło. na powyższego mejla odpowiedziałem w podobnym tonie, a w piątek stawiłem się oczywiście w umówionym miejscu o umówionej porze. 
sprawa jednak nie zajęła kilku minut. choć owszem, sporządzenie, wydrukowanie i podpisanie jednej kartki a4 to chwila-moment. ale potem i tak dość trudno opuścić gabinet doktora. bo gdy już miałem to uczynić, rozpoczęty został kolejny temat rozmowy i staliśmy tak wpół drogi do drzwi. by po 10 minutach przestępowania z nogi na nogę padło pytanie doktora a czemu właściwie my tak stoimy? i potem na powrót siedzieliśmy. może i stwierdzenie z mojej strony wiele osób wybrało Pana fakultet... i wcale się temu nie dziwię choć wzbudziło uśmiech na twarzy dra, nie było  jednak 'komplementem' najwyższych lotów, ale dokładając do tego moją nieśmiałość i podstresowanie samym spotkaniem i tak najgorzej chyba nie było. i gdyby tylko nie przeszkodziła rozmowom naszym inna studentka chcąca załatwić jakieś sprawy, pewnie siedziałbym tam dłużej niż 45 minut. 
pewnie się niebawem pojawię. wszak mam jeszcze jedną sprawę. można co prawda załatwić ją mejlowo, ale kiedy szuka się pretekstu, zawsze się go znajduje ;].


przerwa internetowo-obiadowa zakończona. czas powrócić do nauk. bu!

[...]

6 komentarzy:

  1. heh, ja czekam w końcu na moment, kiedy nastąpi jakieś pikantniejsze spotkanie w Waszym wykonaniu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. szukaj pretekstu, szukaj :D
    Aż mi przypomniałeś pewną sytuację z mego życia, ale to było wieki temu, jak miałam 17 lat :P

    A mail w jakże oficjalnym tonie był, trzeba było odpisać, że choćby zaraz :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Ja od początku Ci tłukę do tej Twej łepetynki, że dr musi być także zainteresowany :P I coś czuję, że teraz to ja powinienem się pobawić w tę SuperNianię, którą Ty chciałeś być na moim spotkaniu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. wow!! pachnie mi romansem uczelnianym.

    suuuuuuper!!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż przeczytałem owego posta jako pierwszego Twojego autorstwa, to i tak wyczułem w całej tej historii nutkę mięty, a może nawet więcej niż tylko jedną :-) Aż się podnieciłem :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Max załatwiaj, załatwiaj... relaks jest potrzebny :))

    OdpowiedzUsuń