dość to zagoniony i całkiem przyjemny dzień był. i zaczął się co gorsza bardzo rano i dość jednak dziwnie. bowiem autobus o dziwo przyjechał punktualnie i kilka ostatnich metrów musiałem podbiec. a zawsze się tak miło spóźniał, że mogłem wychodzić 'na styk'. eh.
zajęcia jakoś zleciały, jedne, drugie, trzecie. pierwsza kawa, druga, trzecia. potem zapowiadany na piątek, ale w końcu iszczący się dziś obiad z McQueenem. oczywiście był za wcześnie (co mu się zawsze zdarza, pomijając nasze ostatnie spotkanie :D), ja się oczywiście spóźniłem lekko, ale z powodu przeciągającego się wykładu. plotki, plotki. a co tu kryć. nie da się też ukryć, że rzeczony się wylaszcza coraz bardziej i pół krk wodzi za nim wzrokiem. jako że nadciągają święta nie obyło się także bez bajek o elfach. strasznie miłe i urocze to są wszak stworzenia! było też trochę tęczy i bursztynu, ale czego innego się spodziewać ;)
z pełnym brzuszkiem i głową udałem się złożyć świąteczne życzenia. wszak w tym tygodniu ostatnia okazja by dopaść doktora NN. całkiem się ucieszył, jednak na samej rozmowie się skończyło, gdyż musiał sprawdzić na jutro stertę kolokwiów. chętnie bym mu z tym pomógł, ale ugryzłem się w język :D. podobno słuchając pożyczonej ode mnie płyty myślał o mnie. dobre sobie.
by w końcu jakieś namacalne efekty miały miejsce, widzę się dziś wieczorową porą z moją love of the week. przynajmniej wg kumpello :D. i wcale nie napisał do mnie z w/w powodu. ot po prostu kojarzył mnie z instytutu i chciał się przekonać, że ma dobre oko. a że chłopak to miły, spacerem i jakąś kawą się powinno skończyć. czas wrócić do randkowego trybu życia ;). chłopca nazwijmy Kudłatkiem.
gdzie jest śnieg?!
[...]
a czemuż to akurat Kudłatkiem Go nazwałeś? hairy men z Niego? :) zdradź no jakieś szczegóły:)
OdpowiedzUsuńi udanej randki Maxiu!!