wtorek, 27 grudnia 2011

(564). czyli poświątecznie.

w końcu. albo i nie.


jedzenie na umór się skończyło dzięki temu niby. ALE wciąż w lodówce i innych miejscach można natknąć się na jego pozostałości. i to całkiem spore. na dobrą sprawę, to można by z tego kolejną wigilię urządzić. szkoda, że babcia i mama wciąż aż tyle gotują. szkoda, że ten pułk wojska już wyjechał. na pewno miałby co jeść.
utyłem :|
wraz z mijającymi świętami jednak coraz bardziej nieubłaganie zbliża się nowy rok, a wraz z nim nowe obowiązki i nowe, nieznane i przerażające okoliczności przyrody, w których przyjdzie mi się obracać. póki co średnio mi się to podoba. ale może to już taki wiek, że czas zacząć być poważnym, zapracowanym i zorganizowanym. (oh jakby się sylwester też tak zorganizował jakoś, niby coś świta, ale wciąż nie potwierdzam, ale i szlafrok kusi. sam nie wiem, sam nie wiem :D).
odwiedziła mnie dziś (tzn. przywiozłem ją i odwiozłem ;]) Aparatka. na plotki, plotki i jeszcze raz plotki. poza tym to nie widzieliśmy się od października, to było co nadrabiać. niestety przywiozła mi w podarkach i ciasto. jakby mało mi było tego domowego eh. (nie omieszkałem jej na drogę własnego wcisnąć :D). wzbogaciłem się także o kilka zdjęć z moją osobą, jej autorstwa. może wrzucę na swój ulubiony portal, może się który skusi ;) może choć kijem :P.




życie ładna rzecz, a najbardziej w snach,
więc grunt to mieć gdzie spać.


[...]

2 komentarze:

  1. Wszystko co nowe i nieznane jest przerażające, ale będzie dobrze, musi być ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. To trzeba aktywnie sport uprawiać :P aby nadmiar kg zrzucić :D

    OdpowiedzUsuń