czwartek, 29 września 2011

(488). czyli po raz siódmy...

...w miesiącu wrześniu.


staje mi na peronie, tzn. przychodzi mi stawać (parafrazując marszałka zycha) na peronie i udawać się do krk. choć i ta pierwsza forma nie byłaby do końca nieprawdziwa, gdyż nie jest tajemnicą, że pociągi wprost uwielbiam i ze swym pociągiem nie mam zamiaru się wcale kryć!
policzyłem bilety. 7 razy nieco ponad 6 godzin, zatem prawie 2 dni życia spędziłem w składach kolejowych, telepiąc się ze wchodu na zachód lub z zachodu na wschód. mam dość. tej trasy za oknem. to już kiedyś mówiłem. dobrze, że kolejna podróż po tej odbędzie się wreszcie na jakiejś nowej trasie. choć będzie ona pewnie z lekka stresująca (w swym celu i skutku, do którego mnie wiedzie), ale zawiedzie na dworzec centralny. ale to dopiero we wtorek.
chwilowo rzec by można: kraków-sraków!



jakie piękne są te spokojne poranki, gdy świeci słońce, trawnik pokrywają kropelki rosy a jezioro spowija mgła. aż żal Koniec Świata opuszczać. chce się tylko siąść i chłonąc wszechogarniający spokój.

[...]

3 komentarze:

  1. Żeby sobie trochę urozmaicić tą znaną już podróż można by zrobić coś takiego: http://www.youtube.com/watch?v=GcWuL1vFPKs Szkoda tylko, że tylko w reklamie takie rzeczy są możliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. akapit pierwszy pod zdjęciem - cudo!

    OdpowiedzUsuń