zawitała do mnie ta jesień wewnętrzna. objawiająca się szwędaniem się, kręceniem, brakiem możliwości znalezienia sobie miejsca ani zajęcia na dłużej. do tego różne dziwne zachcianki kulinarne miewam, ale nie chce mi się ich spełniać, a na 'pstryk' to niestety niczego nie mam.
jesień tam nie pozwala cieszyć się najlepszą pod słońcem jesienią za oknem. a jest taka jaką lubię. rześka i słoneczna. niedługo nabierze kolorów i będzie spacerom i zbieractwu sprzyjała. dorzucając do tego zapachy ognisk i gnijących owoców i innych takich... osnute mgłami i wilgocią. nic tylko się radować i wdychać!
obym już od jutra mógł na powrót. bo na smętności i melancholie nie czas!
trzeba jakiegoś poprawiacza humoru poszukać. w sumie gdzieś widziałem gin... ciekawe czy jest tonik ;>
no nic... czas na drugą część the voice! naukowo i tak dziś za wiele już nie pchnę ;|
[...]
Na poprawiacza humoru to podobno ptasie mleczko jest dobre :p Ktoś mi kiedyś tak powiedział ;)
OdpowiedzUsuńJesień jest bee i to zarówno ta za oknem jak i ta wewnątrz siebie.
OdpowiedzUsuńAle fakt, że ptasie mleczko (najlepiej waniliowe) jest dobrym poparwiaczem nastroju :)