i tak znów i znów. niby wiadomo gdzie co leży, ale gdy należy przygotować i zebrać w jednym miejscu wszystkie szpargały - nic nie znajduje się tam gdzie powinno. a górka rzeczy koniecznych do zabrania rośnie. choć i tak moim zdaniem nie ma na niej połowy rzeczy, a kolejna cześć została zapomniana i pewnie zapomnę jej do krk zabrać. wszystko się okaże.
ale to wszystko w niedzielę. tymczasem jutro tamże udam się ja. w piątek czeka mnie spotkanie z dziekanatem i kolejkami przed nim (jakby za długie były to się i tak wcisnąć planuję :D), bo w końcu dyplom wypada odebrać. wypada i trzeba, bo niestety muszę go złożyć do pewnej organizacji, której członkowie noszą czarne sukienki (bynajmniej nie sutanny) z bodaj zielonym czymś pod szyją. a że zielonego nie lubię, to mam nadzieję, że to - zgodnie z moim planem - pozostanie wyjściem awaryjnym, a mi przyjdzie kiedyś nosić takowe wdzianko z dodatkiem innego koloru ;].
i pociągający dziś jestem bardziej niż wczoraj. a i celność ma niestety spadła :(. Hekate - dziś wygrywasz!
[...]
No nie wiem czy wygrywam, katar mi się skończył :P
OdpowiedzUsuń