środa, 31 sierpnia 2011

(460). czyli włamywacz.






to chyba będzie moja nowa profesja!









uchylone górą okienko o wymiarach 1x0.5m nie stanowi żadnej przeszkody w dostaniu się do środka. co prawda tym razem (póki co pierwszym) włamywałem się do własnego domu, ale od czegoś zacząć trzeba. ale po kolei.


wróciłem z miasta, pilotem klik, brama garażowa się otwiera. wjeżdżamy. stawiamy. coby nie krążyć potem postanowiłem kliknąć jeszcze raz i podczas gdy brama by się opuszczała, czmychnąć na zewnątrz. tak też uczyniłem. brama się zamknęła a ja postanowiłem zmierzać do drzwi i je otwierać. jakież było moje zdziwienie, gdy słysząc iż brama zamknęła się na amen, zorientowałem się, że moja torba z kluczami, portfelem etc została w samochodzie, a samochód w garażu. a ja na zewnątrz...


telefon (dobrze, że ten zawsze w kieszeni noszę). dzwonimy do babci. przepraszamy abonent jest czasowo nie osiągalny. no tak, pojechała na Wieś.


sprawdziłem na wszelki wypadek, z nadzieją w sercu czy może brama obok jest otwarta, nie. kluczy też nigdzie  nie wiedziałem na wypadek nagły.  jedyne co wypatrzyłem to uchylone okienko. znalazłem za to budce na ogródku drabinę do pomocy. okienko pomacałem i znalazłem cudo, dzięki któremu ono się uchyla. nie dało się tego rozebrać, ale było na szczęście przykręcone śrubkami do ramy :D. teraz tylko starczyło znaleźć odpowiedni śrubokręt i po problemie :D. ale śrubokrętu nie było. znalazłem zamiast tego nóż, który musiał jego funkcję pełnić. i pełnił z powodzeniem. śrubki zostały wykręcone, teraz starczyło okno do pozycji poziomej opuścić. nie przypuszczałem jednak że będzie ono takie ciężkie i omal wraz z nim do garażu nie wpadłem z drabiny prawie fikając. ale sukces był! teraz tylko starczyło siąść na parapecie i uważając na okno, coby go z zawiasów nie wyłamać, wskoczyć. 


operacja zakończyła się sukcesem. do domu się dostałem. co prawda potem miałem małe problemy z zamontowaniem z powrotem okna i tego jakiegoś ogranicznika do uchylania na miejscu, ale najważniejsze, że nie musiałem kilku godzin spędzić na ogródku podziwiając przyrodę.


muszę teraz tylko poćwiczyć, wprawy nabrać, coby niezauważonym pozostawać przy tego typu akcjach, bo jednak 10 minut to stanowczo za dużo na pokonanie takiego okienka :(.











przykryły te wydarzenia moje poranne niewyspanie, zatem o nim marudził tym razem nie będę ;].





[...]

5 komentarzy:

  1. a ja się do domu szefa próbowałem ostatnio włamać bo w środku klucze zostawił i się mu drzwi zatrzasły - niestety ma bardziej solidne okna i się nie dało

    OdpowiedzUsuń
  2. Max włamywacz. I Max-takie-wygibasy. Jestem pod wrażeniem :P I tak przy okazji - porozmawiaj z rodzicami o zabezpieczeniach domu, bo skoro Ty się do niego włamałeś, to chyba to nie musi być takie trudne :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez takie wielkie okno musiałeś wchodzić? ;)
    A mechanizm otwierania uchylnego i ogranicznik to proste rzeczy są :D
    Witam w gronie niewyspanych ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie przygody z samego rana! Ale ale, nie dość, że ćwiczysz się w roli włamywacza to jeszcze MacGyver się z Ciebie robi niezły - nóż zamiast śrubokrętu i takie tam. No, no! :D
    Ale faktycznie, musisz trochę jeszcze poćwiczyć co by trochę szybciej Ci to szło, bo 10 minut to troszku jednak za dużo. Czyli co, jutro próba numer dwa? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. to juz wiem na kogos mam donieśc jak będa jakies włamania w okolicy:)

    yomosa

    OdpowiedzUsuń