piątek, 18 lutego 2011

(286). czyli przerażenie!

i szok głęboki. tuż po obudzeniu się.



budzi się człowiek pośród 5 poduszek otulony ciepłą kołdrą. nie-różową, o której śpiewa beata z bajmu. sprawdzam czy ucho na swoim miejscu, poszukuję po omacku szlafroka koloru blue. na szczęście nie blue velvet. bo to by było lekko niebezpieczne. tak jak średnio mądre było oglądanie tego filmu na sen. ale skoro trzeba - to trzeba.
wygrzebałem się w końcu. nic nie zwiastowało tego, co się ma wydarzyć. pozornie wszystko wydawało się zwyczajnie normalne. prysła owa ułuda wraz z chwilą, w której podniosłem roletę i ujrzałem białość spowijającą wszystko za oknem. przetarłem oczy. przeciągnąłem się z raz jeszcze. nawet uszczypnąłem, że to wszystko jest jednak snem. nie chciały śnieżne czapy zniknąć. 
choć w sumie to dopiero połowa lutego, nie powinienem się wiosny spodziewać. ale jakoś tak minione kilka ciepłych dni zrodziło we mnie pewne nadzieje.


a tu zimno zimowo. jutro zmierzam do krk. tam pewnie nie lepiej. i kto mnie przytuli na pocieszenie jakieś?

[...]

5 komentarzy:

  1. przytuli?? za co niby??

    dobrze Ci tak:)) ja mam śnieg od ponad tygodnia!!!!!

    zrób sobie grzańca, wskocz do łózka i leniuchuj na maxa.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. to tylko sprzątanie nieba z resztek śniegu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pocieszę Cię. Ja tam śniegu za oknem nie widzę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobna była moja reakcja jak wyszłam rano z pracy i wpadłam w zaspę ponad kostki. A niby całą noc nie spałam, a nie widziałam, że aż tak padało.

    OdpowiedzUsuń
  5. heh, niestety znowu biało i u mnie... aż ma się ochotę powiedzieć: zimo wypier**laj :/ i o jakiej połowie lutego mówisz?:P jeszcze z 9 dni i koniec! ;>

    OdpowiedzUsuń