czwartek, 3 listopada 2011

(516). czyli raz, dwa, trzy i...

obrót!


jak co dzień mierzyłem wzrokiem od stóp do głów chłopców co ładniejszych, którzy mnie mijali. wzrok swój zatrzymywałem na ich twarzy nieco dłużej niż powinienem. wszak oczom zawsze warto się przyjrzeć. rozpocząłem już o poranku w autobusie. nadzwyczaj wiele ciekawych osobników napotkałem. potem gdy spacerowałem po plantach pośród spadających liści, noga za nogą się włócząc, nadal proceder swój czyniłem.
schodząc po schodach po zajęciach naprzeciwko mnie w górę wspinał się całkiem ładny, nieznany mi jeszcze choćby z widzenia chłopiec. radar się mój uaktywnił. zatem postanowiłem po minięciu go policzyć do trzech się obrócić i spojrzeć nań po raz ostatni. w tym samym momencie, gdy się obróciłem, ów uczynił to samo i się uśmiechnął. a potem... nie było już niczego potem, nie wylądowaliśmy w żadnym zakamarku by zrywać z siebie jednym ruchem koszule i sweterki, całować łapczywie i miarowo kopulować :P taki rzeczy tylko w filmach. tylko po 23. dziś każdy z nas poszedł w swoją stronę.



siłą Waszych głosów, mocą Waszych smsów, w programie zostaje para numer... już niebawem wybrane logo zawiśnie. za aktywność dziękuję :)

[...]

3 komentarze:

  1. OMG! Zdjęcie!! Pan na zdjęciu!!! <3 <3 <3
    Dziś każdy poszedł swoją drogą, ale nie wiadomo co się może zdarzyć jutro :p :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak miałem. Potem nie mogłem korzystać z jednego bankomatu bez cichej nadziei, że a nuż go tam spotkam. A potem mi przeszło. O.

    OdpowiedzUsuń