dziś w krk derby i to podwójne. piłkarskie i jeszcze jakieś. mniejsza o to jakie (nie umniejszając im oczywiście). byłem na zakupach i już na 3h przed meczem panów kibiców pewnej drużyny widziałem. w szaliczkach. dzięki temu choć wiem wreszcie, kogo na mym osiedlu wspierać należy i za kogo oddawać życie i krew przelewać.
zatem zaszywam się w domu. nie wychodzę. posłucham potem śpiewów smutnych albo radosnych za oknem wykonywanych przez chłopców krótko obciętych, dresoodzianych i pewnie całkiem ładnie zbudowanych. ciekawe ilu pośród nich to geje :D. i gdyby...
dziś obiadowa wersja z kurczakiem i cukinią. wczorajsza opcja z brokułem i sosem serowym wyszła wspaniale!
[w międzyczasie obiad się zrobił. ja już leżę i odpoczywam i czekam na marysię ;)].
i przyznam, że dawno nikt tak dobrze mi nie zrobił. choć wielu się starało. nie ma jak to własna ręka. w kuchni rzecz oczywista. kolejny po wczorajszym, kulinarny orgazm zaliczony! mmmmmhmmm!
a Yomosie i Tahoe życzę udanych wypieków!
[...]
dodatkowo niebezpiecznie ze względu na walące się schody! :)
OdpowiedzUsuń