czwartek, 21 kwietnia 2011

(356). czyli góry, góry...

wielkie góry!



jedzenia oczywiście. 
babcia: mama mówiła by upiec tylko sernik, ale ja zrobiłam jeszcze szarlotkę i robię właśnie kremówki.
*
mama: ja upiekę tylko makulaturę (dla niewtajemniczonych ciasto miodowe, placków 6, przekładanych masą budyniowo-kaszomannową. wilgotne i pysznie aromatyczne).
tata: ale ja bym chciał jeszcze babkę.
*
i weź tu nie przytyj na święta. ja ze swojej strony pilnuję by porcje te minimalne wszystkie były. sałatki z połowy porcji, ciasta na małej blasze, etc. etc. tym bardziej, że cudem pisząc mgr w krk udało mi się schudnąć i ważę ciut mniej od Yomosy. jeszcze parę deko i dojdę do wagi wymarzonej ;)


wczorajsza podróż pociągiem była dziwnie męcząca, ale w sumie się temu nie dziwię. już podróż tramwajem to wszak zwiastowała. przystanek przed dworcem, stało się coś z torowiskiem i musiałem pokonać ten odcinek pieszo. biec, nie biegłem, bo zawsze z wielkim zapasem czasu na dworce wyruszam (chyba, że kogoś odbieram, to wtedy bywa różnie, ale się staram), ale zaburzyło to lekko plan. potem podstawili mniej wygodny skład niż zwykle i przez nieopatrzność usiadłem po tej stronie w wagonie, na którą akurat bardziej świeciło słońce. czytając zatem lekko się przypiekłem. potem pociąg z powodu ruchu wahadłowego złapał ponad pół h spóźnienia. dotarłem dosłownie wypluty,.po 7h nie czułem już tyłka od tych pierońskich siedzeń. chyba zacznę poduszkę ze sobą wozić.
a teraz czas na śniadanie. a rosół na obiad już się gotuje, a babcia z knedlami ze śliwkami już z dziadkiem zmierzają. mhmhmhm.

[...]

1 komentarz:

  1. Jedz, jedz. Potem będziesz narzekał, że takie pychoty Cię ominęły :P A krakowskie tramwaje są mega. Aż jestem zdziwiony, że się nie załapałem na tę awarie, bo miałbym wtedy wszystkie od początku roku akademickiego już zaliczone.

    OdpowiedzUsuń