sobota, 16 kwietnia 2011

(350). czyli gorączka piątkowosobotniej nocy.

tak.



stało się tak, że w ferworze walki z mgr gdzieś mi wena i wewnętrzny spokój konieczny do pisania umknął. wylądować zatem musiałem z Byłą gdzieś na mieście. to nic, że wczoraj był piątek, a w piątki staram się nie wychodzić z domu, bo za wielkie tłumy po mieście krążą wieczorami i nie ma zwykle gdzie się ulokować. poczułem konieczność, ruszyłem.
i tak oto od 9 do 3 siedziałem z nią drinki sącząc i rozprawiając na różne tematy. mniej lub bardziej. plotkując o wszystkim co się rusza, żartując z tego co się już nie rusza, okazało się że jej znajomy jest obecnie nieudolnie podrywany przez mego Ex. a ja mam z tego relację na żywo. oh, ten maleńki świat.
po 3 wsiedliśmy w taksówki i pomknęliśmy każde w inną stronę miasta. zestaw piosenek na który trafiłem podczas podróży był lekko zaskakujący. zaleciało nieco magdą m. najpierw reni jusis, potem kwiaty we włosach (co w kontekście kwitnącego kwiecia na dworze oraz mych bujnych loków wydało się ze wszechmiar urocze), a na koniec spajsetki powyższe.
i miasto wspaniale puste i ciche. przynajmniej w mojej okolicy.


i uprasza się o cierpliwość niektórych.

[...]

1 komentarz:

  1. Ach... Magda M. ^^ Też się chcę tak poczuć. Być adwokatem, który zarabia kasę za to, że prowadzi kawiarniany tryb życia :P I cieszę się, że wreszcie otwierasz się na obcych ludzi. Co prawda szkoda, że kosztem mgr, ale lepsze to, niż nic. Może kiedyś z kimś innym porozmawiasz niż z Byłą :P

    OdpowiedzUsuń