sobota, 2 kwietnia 2011

(336). czyli nie ma niczego.

niczego nigdzie w dodatku.



chcąc zmusić się do porannego wstanie zaplanowałem na dziś do południa wypad do galerii w poszukiwaniu trampek, bokserek, tiszertów, katanek wiosennych. obleciałem wielgaśne centrum handlowe w 40 minut, w żadnym sklepie nie było niczego na czym by się dało wzrok zawiesić. nawet w mych ukochanych sklepach! :( jedyne co - znowu trafiłem na tego samego sprzedawcę w pull&bear co zawsze, jak zawsze zmierzyliśmy się wzrokiem dość długo i dokładnie. i tyle atrakcji.
krążyłem potem po auchan w celu zrobienia bezplanowych zakupów. na zasadzie - co mi się przypomni, bo oczywiście białej poszukiwanej od hoho herbaty nie było. choć w tym sklepie udało się koszyczek napełnić, dzięki czemu nie muszę witać do osiedlowego marketu ani warzywniaka, w którym zwykły serek jak się okazało kosztuje o połowę więcej. 
marudzić to ja chyba nigdy nie przestanę! do pisania czas się brać!


a Tahoe&Yomosie dziękuję za różne pyszności! :*

[...]

5 komentarzy:

  1. co to jak chciałem rzecz, czyli teraz bez tych new bokserek jesteś jak ten pan na zdjęciu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten sam zakupowy kłopot miałem we czwartek, gdy chciałem przed wszystkim kupić nowe trampki, bo moje stare się niestety już rozsypały. Obleciałem wszystkie ulubione sklepy - nie dość, że potwornie drogo, to jeszcze wybór żaden. Zrezygnowany wstąpiłem jeszcze na koniec do New Yorkera i aż oczom uwierzyć nie mogłem. Tanie, ładne, bardzo podobne do starych, które uwielbiałem. Aż dwie pary sobie kupiłem :D
    Próbuj dalej, na pewno coś gdzieś znajdziesz :)
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. no nie ma nic, nigdzie - potwierdzam ;/
    ale ten pan ze zdjęcia jest chrupiący, przynajmniej tyle jest :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma nic w sklepach, nie ma nic w portfelu. Jakim cudem?

    OdpowiedzUsuń
  5. oj tam. polecamy się na przyszłość:)

    OdpowiedzUsuń