pewnie mógłby być to przyczynek do jakiegoś dłuższego posta i głębszego zarazem. leżąc sobie wczoraj w łóżku przed zaśnięciem doszedłem do wniosku, że - może przypadkowo i podświadomie ale - szukamy w pewnym sensie przeciwieństw własnej osoby. szukamy osób, które posiadają to czego my nie mamy, albo uważamy że nam tego brakuje w pewnym stopniu. podobają się nam w innych umiejętności, które kiedyś sami chcieliśmy posiąść ale zabrakło nam na to czasu albo zapału. dzięki temu znajdujemy doskonałe dopełnienie własnej osoby. czyżby teoria o połówkach jednak się sprawdzała?
wiosna tak poza tym chyba okazuje się latem.
[...]
Hmm i nie wypada mi się z Tobą nie zgodzić, też to kiedyś zauważyłam z tym szukaniem osoby, która by dopełniła nas (jakkolwiek) to zabrzmiało.
OdpowiedzUsuńA u mnie wiosna dziś okazała się jesienią chyba :/
moja teoria jest taka, że nigdy się nie znajdzie kogoś idealnie podobnego do siebie. podobieństwa to chwilowe złudzenie, chwilowy entuzjazm, tak naprawdę kocha się różnice ;) (chociaż to często ciężkie i trudno to dostrzec!)
OdpowiedzUsuńPatrick <3 dzięki że go wrzuciłeś ;d
pod Twą teorią podpisuje się wszystkimi kończynami!!
OdpowiedzUsuńsił w pisaniu zyczę:*
Hmm... Nie zgodzę się z Tobą. Mogę powiedzieć, że drugiej osobie chcemy zapewnić to, czego nam brakuje. Ale - przynajmniej na podstawie mojej subiektywnej opinii i doświadczeń - szukamy kogoś takiego jak my, kogoś, kto podąża w tym samym kierunku. Zatem nie są to przeciwieństwa.
OdpowiedzUsuńno i ja zgodzić się zgadzam - lepsze są jednak różnice, podobieństwa przyprawiają o mdłości
OdpowiedzUsuńW Twoim przypadku może się sprawdzać teoria o połówkach, ale to są Twoje przemyślenia, to Ty szukasz!
OdpowiedzUsuń