w kancelarii mej 3 chłopców jest. w tym ja. przebrzydłe heteryki, które mają te swoje żarciki z podtekstami. a i radary też maja swoje popsute. może i na szczęście. dzięki temu mogę swobodnie z nimi ów żarciki uprawiać. o wspólnym lizaniu znaczków przed naklejaniem na list, zabezpieczaniu swoich tyłów etc.
ciekawe czy gdyby wiedzieli, to też by tak żartowali. nie wiedzą, więc ubaw mam podwójny.
choć dziś chyba się nieco wkopałem.
max: (wpadając koło południa do kancelarii i rzucający okiem na stos papierów) ale mam wchuj roboty.
kolega: a mały to ten chuj czy duży?
max: (zrezygnowany) a są i małe i duże...
kolega: to od którego zaczniesz?
max: od małego, przynajmniej się nie udławię. (tylko o jednym myślę wszak)
mina kolegi bezcenna, ale potraktował to zdaje się jako żarcik, bo potem i kolejne w ciągu dnia padały. następnym razem jednak pomyślę dwa razy, zanim coś oczywistego dla siebie powiem :D
i byłem w kinie na 'róży'. mówiąc krótko - wielkie rozczarowanie. nie ruszyło mi. emocji pełno, ale pustych i przerysowanych. a szkoda, bo temat filmu bardzo ważki i mimo wszystko wdzięczny.
[...]