wtorek, 21 lutego 2012

(609). czyli wszystko na raz.

a ja tylko jeden...


zaczął się nowy tydzień pełen atrakcji. kancelaria jak co dzień to akurat żadne novum. teraz jednak czas w niej spędzany muszę dzielić z obowiązkowymi praktykami w sądzie, które polegają na niczym moim skromnym zdaniem. niczym poza stratą czasu. może to się zmieni, ale póki co jakoś wątpię.
na przed 9 tamże, do czasu póki nie puszczą. potem pewien czas w kancelarii, w której jednak prac nie ubywa, same sprawy się nie załatwiają, koperty zaczynają się piętrzyć, a żółtych samoprzylepnych karteczek przypominających o sprawach ważnych porozklejanych po blacie biurka przybywa.
do tego jednak wypada także prowadzić - choć siłą rzeczy ograniczone - życie prywatne, towarzyskie. jak zwał, tak zwał, jest ono w stanie agonalnym. 
każde spotkanie po pracy oznacza powrót do domu po 8. sił brak na cokolwiek, szczególnie że wychodzę z niego zwykle koło 8, ale rano. wczoraj widziałem się z pmq, jutro się widzę z [uwaga nowa postać!] Chemikiem Młodym, pojutrze mam zajęcia, dziś... dziś miałem się widzieć z Lakmusowym, ale się nie widzę, gdyż dopadło mnie nieuleczalne w ciągu całego dnia przeziębienie. cóż spotkanie przesunie się o tydzień. może to i lepiej, dzięki temu ciut żywszy będę.




w kolejce do wejścia do mego kalendarza spotkać czeka kilka osób. o mojej braku bytności na gg i zaległościach mejlowych nie wspomnę... niech ktoś przedłuży tydzień, dobę. cokolwiek. albo da mi więcej sił.

[...]

2 komentarze:

  1. Pan na zdjęciu oh i ah!
    Lana w odtwarzaczu ah ah ah!
    Życie pełne obowiązków i dorosłych zajęć jest bezsensu. Ale może się kiedyś do niego przyzwyczaimy i czasu zrobi się jakoś więcej? - Tak, ja też w to zupełnie nie wierzę :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Maksiu, ;) uwielbiam jak ponoszą Cię palce. Znamy się tylko z klikania. I tu bym zaklną, ale znamy się tylko z klikania.

    OdpowiedzUsuń