niedziela, 12 lutego 2012

(604). czyli najbardziej urocza randka świata.

wg pewnej osoby znanej mi bliżej.


w dodatku z moim udziałem. to tak, by zabawniej było ;).
kilka lat temu, pewnie tak ze cztery, porą jesienną, ale jeszcze ciepłą rzecz się działa. spotykaliśmy się od całych kilku dni, ale była to jedna z tych znajomości szybko się toczących, spontanicznych i dziejących się ot sama z siebie. liście nabierały już barw, pachniało dymem i lekko gnijącymi owocami (didaskalia: ogródki działkowe były niedaleko). spotkać się mieliśmy tylko na kilka chwil, pewnie jakieś kolokwium nade mną wisiało. po kawie jednak udaliśmy się tramwajem na pętlę a następnie wspinać zaczęliśmy się na kopiec kościuszki, którego oczywiście nie osiągnęliśmy. zasiedliśmy na ławeczce z widokiem by podziwiać miasto z góry i zachodzące nad min słońce. rozmowa toczyła się leniwym rytmem. z przerwami, by móc posłuchać odgłosów świata. powoli zmierzchało. rozmowy stawały się przerywane coraz dłuższymi pauzami przeznaczonymi na wpatrywanie sobie w oczy (co siedzenie naprzeciw siebie po turecku wielce nam ułatwiało). wciąż onieśmieleni sobą woleliśmy jednak udawać, że nie wiemy do czego to zerkanie i przypadkowe muśnięcia dłoni zmierzać mają. robiło się coraz ciemniej i zimniej. choć wciąż temperatura była bardzo przyjemna. tramwaje już dawno przestały jeździć. czas było powoli się zczłapywać ze spokojnej krainy. jednak zanim wróciliśmy niewinna aura spotkania, spotkaniem warg przełamana została.
później działy się różne rzeczy między nami.
dobrze, że to już za nami - powiedział, gdy pewien czas temu o tym wspominaliśmy sobie. cieszę się że Cię mam. i ja się cieszę. tak jak z - pozornego chyba jednak - uporządkowania wszystkiego między nami. 
***
i żeby nie było, już taki romantyczny nie jestem. wyrosłem trochę. co nie oznacza bynajmniej, że czasem się nie cofam dość chętnie by podobne rzeczy wciąż czynić. jednak w sposób bardziej zaplanowany i uporządkowany. a może się nie da jednak wszystkiego przewidzieć, zapisać, zaplanować. i pewne rzeczy wychodzą same w praniu. czy tego chcemy czy nie. tylko się trzeba odważyć i przestać myśleć i analizować. 



a jutro spotkanie nr 4. wciąż z tą samą osobą. zadziwiające.

[...]

5 komentarzy:

  1. Już sobie tak nie wmawiaj, że wyrosłeś, bo jak Ci się takie małe latające obudzą w brzuchu przy odpowiedniej osobie, to znów będzie tak słodko, uroczo i spontanicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, tak jak trzeba mieć cywilną odwagę, by się przyznać do błędu, tak trzeba mieć również tę najbardziej pożądaną odwagę - odwagę randkowania i otwierania się na drugą osobę:)) zatem nie życzę powodzenia, tylko nieustającego otwarcia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moze dasz rade na krotka rande ze swoim jutro? Bo ja ze swoim spotykam sie:P choc raz w zyciu mam z kim swietowac ten dzien:)

    OdpowiedzUsuń
  4. e tam romantyzm jest fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. mmmm...widzę to co opisałeś...mmmm....

    pozdrufki

    OdpowiedzUsuń