mniej przypadkowe odbyło się dziś. na mrozie. prawie, że w samo południe. z ów adeptem prawniczych sztuk. potem czym prędzej na kawie skryć się trzeba było. pogoda okrutna. a będzie jeszcze gorzej. do minus 20 jak wieszczą prognozy. ja chce pod kołdrę. z kimś ciepłym ;).
zimowa pora wymaga wzmożonej dawki kalorii dla organizmu, by miał się czym ogrzać. skoro nie ma innego źródła ciepła niż centralne i termoforek, a na polu/dworze/zewnątrz mróz trzyma jemy tłusto. sos na kremówce z serem pleśniowoniebieskim (800kcal) do tego makaron, brokuł, kurczak. jedna porcja bombowa. z 1200 kcal pewnie najmniej. na zdrowie. rośniemy.
dziwne, że gdy gotuję tylko dla siebie mam zawsze problem z ocenieniem ilości potrzebnych mi produktów. niby biorę tylko trochę makaronu, trochę kurczaka, a powstaje potem kooooopa jedzenia. chyba czas najwyższy znaleźć jakiś pyszczek do karmienia. inaczej jeszcze nie daj bóg utyję. (albo trzeba garnki na mniejsze zmienić).
przypadkowo za to nadziałem się w tym tygodniu dwukrotnie na Doktora NN. akurat gdy już płytę odzyskałem od niego, wpadłem na niego w kanciapie doktorów, gdy poszukiwałem innej pani doktor; a potem gdy frunąłem na szkolenie bhp. i nie były to bynajmniej prowokowane przypadki.
w sumie ta notka miała być o czy innym. ale to może następna będzie :D.
[...]
Może temu ktosiowi warto już nick nadać na blogu ;> ?
OdpowiedzUsuńNN wystarczyło tylko przestać śledzić, aby go spotykać.
A jak chcesz gotować, to gotuj dla mnie, bo mi się nie chce :P
jej!! nie pisz mi tu Łobuzie o Twoim przepysznym makaronie bo ośliniłem całą klawiaturę!!
OdpowiedzUsuńech!! jakie to było smaczne w listopadzie!!
a pod kołderkę dla ciepła to zaproś Lautnera vel. Jacoba Wilkołaka:)
pozdrawiam gorrrrrąco:*