sobota, 21 stycznia 2012

(586). czyli kac moralny.

bo skoki w bok jednak mi nie służą.


autokar owszem fajny. klimatyzacja też. pan na fotelu obok w sumie też. (jak usnął to mu to rączka spadła, to się ciepła nóżka przysunęła. a że ja też spałem, to było mi doskonale obojętnym, co pasażer ów czynił. jakby było mniej ludzi, i jakby było ciemniej i pasażer mi bliższy ;)). ale cóż z tego. wszystkie te udogodnienia na koniec odbiły mi się tylko czkawką. do wrocławia dotarł opóźniony o ponad kwadrans, a co za tym idzie, nie zdołałem się przesiąść na ostatni pociąg na Koniec Świata. a zatem musiałem zawezwać wybawicieli. zwróciłem twarz ku zachodowi i wziąłem w dłoń telefon i wybrałem odpowiedni numer. po godzinie rydwan się pojawił. i wraz z rodzinką mknąłem autem, by po północy, a tuż przed pierwszą wylądować w swej cudownej pościeli.
dziś za to dzień pod znakiem urwania głowy. po śniadaniu mini o 10, po 12 już jadłem w mieście u babci pyszne ruskie, a po 2 godzinach na swej cudnej wiosce zaległy urodzinowy tort, teraz zbieram siły na kolejne pyszne posiłki. oh, jak mój żołądek to przetrwa :(
z dobrych wieści (dla mnie przynajmniej) udało mi się w ciągu tych 2 tygodni minionych - mam nadzieję, że to jeden z pozytywnych skutków kancelarii - 2 kg zgubić. oby tak dalej!



spokojnego i pysznego łikendu życzę :).

[...]

2 komentarze:

  1. Gdyby tak ludzie ubrań nie mieli...
    Czułbyś dokładniej ciepły okład z nogi współpasażera :P
    Współczuję kłopotliwej komunikacji, ale dobrze, że zakończyło się pomyślnie i teraz jest miło, rodzinnie i smacznie :)
    Ps. Jak tak dalej pójdzie, to będziesz musiał się zastanowić nad dalszymi losami kancelarii ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. eee, a już myślałem, że wezwałeś na pomoc jakiegoś księcia a Ty rodzinę wezwałeś :P

    OdpowiedzUsuń