niezwykłe nicie kontaktów się rozpinają.
o poranku pożegnałem Brylantynę. sam dzielnie trafił na dworzec. a przynajmniej mam taką nadzieję. nadzieja nie bezpodstawna, gdyż już nie raz pokazał, jaki dzielny i zaradny z niego chłopiec ;).
o poranku także, jednak nieco późniejszym, wybrałem się na kawę ze swym ukochanym kuzynem. jak to wszelcy ludzie ze stolicy, których spotykam na swym terenie, mają w zwyczaju - spóźnił się, gdyż zaspał. niech mu będzie. pogrzałem się w ciepłym i bezpiecznym (gdyż do środka nie przenikali orkiestrowi agenci atakujący serduszkami i puszkami, a żądający pieniędzy) empiku. kawa nad wyraz długa, rozmowa nad wyraz ciekawa, a sernik zwyczajowo pyszny.
dziś w końcu samodzielnie urzęduję w kuchni, obiad się robi. pranie się pierze. szkoda, że nie ma ochotników do późniejszego jego uprasowania ;].
a jutro planuję na poniedziałek narzekać, szykujcie się :D.
[...]
też nie lubię prasowania :/
OdpowiedzUsuńSame ochy i achy. I nawet wizja marudzenia wydaje się być podszyta optymizmem. Zadowolony Max. Koniec świata bliski :P
OdpowiedzUsuńzdecydowanie na trzeźwo tego nie pisał, kolega za dużo szczawiu zjadł ?
OdpowiedzUsuńjak mnie przenocujesz to z jedną rzecz mogę uprasować :P
OdpowiedzUsuńmoment, moment, ja z Wawy a ostatnio to ja na Ciebie czekałem :P więc proszę bez takich tu :P
OdpowiedzUsuń