pod mym czujnym okiem dziś obiad robi Brylantyna. po kolejnym pełnym dymu i iskier śniadaniu trochę się tego obawiam. tym bardziej, że co kilka chwil słyszę ooooł!. patrzę bacznie. kroi, miesza, otwiera, wpije, rozbełtuje, panieruje. właśnie otwiera. puszkę nożem. palce o dziwo całe. ciekawe co jeszcze mnie czeka.
w sumie trochę dziwnie się czuję pozwalając na to by ktoś coś robił w mojej kuchni. sam bym wiele rzeczy zrobił inaczej, ale nakazano mi się gryźć w język. zatem jedyne co, to ukradkiem rzucam pełne zdziwienia spojrzenia. czasem też pełne przestrachu. mimo że co do zasady wszystko przebiega sprawnie dość. mam nadzieję, że efekty gotowania będą zachwycające. i to bardziej niż wczoraj, gdy rozgotowałem znowu brokuła i się załamałem.
a jutro już niedziela, a po niedzieli znów poniedziałek, bu!
[...]
oj tam od razu bu :P
OdpowiedzUsuńJak już łyknąłem nieco sztuki kucharskiej, to kiedy ktoś coś robił w kuchni inaczej niż ja, to także robiłem wielkie oczy :]
OdpowiedzUsuńApokalipsa! Max nie gotuje!
OdpowiedzUsuńJa wiem, że jadam zupełnie inaczej niż wszyscy, o czym mogłeś się już przekonać i stąd me pytanie, bo od wczoraj niezmiernie mnie to zastanawia: co można robić na śniadanie, co by wywoływało iskry i dym? o_O
OdpowiedzUsuń:p
to ja się tylko do puszki odniosę. Zawsze otwieram puszki nożem :)) (no chyba że mają to szybkie otwieranie)
OdpowiedzUsuńno i napisz jak smakowało to danie posmarowane Brylantyną :)
pozdrawiam obu Panów :)