wtorek, 7 grudnia 2010

(211). czyli wracam.

wracam, bo nie chcę, by Brooke, z nadmiaru popcornu nam się rozpękła. wracam, bo nawet Sansenoi porzucił obżeranie się czekoladkami i zaczął na nowo pisać bloga swego odblokowując dni kilka temu. wracam, bo Tahoe obiecał mi jakieś cuksy lub pierniki. wracam, bo Yomosa każe mi się łejk-ap'ać. nie mam wyjścia zatem.  marudzą wszyscy, dziury w brzuchu wiercą. wracam. wracam, bo w sumie odpoczywanie mnie zmęczyło już i pisać mi się coś zachciewa. no.


sen zimowy swój streścić miałem. w punktach chyba będzie najsensowniej, gdyż cośtam się jednak działo, a nie chce by ktokolwiek wątek po drodze gdzieś stracił i zgubił się w treści mych wywodów pokrętnych. a chronologicznie to raczej nie będzie.

a) uwielbiam podsłuchiwać rozmowy przypadkowe. czasem też zaglądam w tramwajach ludziom piszącym smsy w ich komórki, choć tam zwykle nic nie wyczytuję, to jednak coś mnie zawsze kusi. podsłuchiwanie jednak nie łączy się z wytężaniem słuchu. to raczej wina, tych co się za głośno produkują. wychodzi im to czasem dość zabawnie, choć bezwiednie. dwa minione dni, dwa dialogi - czy raczej tylko wymiana zdanie za zdanie - osoby te same co do zasady; Chłopiec, Z Którym Mogło Wydarzyć Się Więcej (CHZKMWSW) i jego koleżanka, czyli jakieś mniej ogarnięte dziewczę (DZ) z mych studiów, lat około 20.
(wczoraj)
DZ: cześć, co tam?
CHZKMWSW: nic, katar mam.
(dziś)
DZ: co tam?
CHZKMWSW: nic, miałem wczoraj nudności.
przy czym sam Chłopiec jest dość neurotycznym i lekko bardzo przegiętym stworzeniem, głos odpowiednio modulującym i ilekroć go słyszę, szczególnie przy okazji dialogów spontanicznych, uśmiechu serdecznego opanować nie mogę.

b) zima zawitała do krk. tzn. powoli już znika z powodu ciapiącego z nieba deszczu, ale uwierzcie - było biało. latałem z parasolem po śniegu w trampkach. znaleźć buty zimowe graniczy z cudem. szczególnie w grudniu. (tak wiem, powinienem mieć je zakupione już w październiku przezornie). zasypało było wszystko doszczętnie. a ja chodzę i szukam. i szukam. jednak galeria, druga, trzecia. sklep za sklepem. te zbyt trampkowate, te mają za cienką podeszwę, te nie są ocieplane, a przede wszystkim żadne mi się nie podobały. 
i kupiłem pewną parę. po 3 dniach oddałem, bo były zbyt mało zimowe. zamówiłem kolejną parę w innym sklepie - ale rozmiar był nie taki jak powinien - zrezygnować musiałem. i całe szczęście, bo od chwili zamówienia do ich obejrzenia po raz drugi zdążyły mi się odpodobać. aż wreszcie wczoraj spontanicznie całkiem udało mi się upragnione nabyć. chadzam w nich po mieście już. zatem oddawać tym razem nie zamierzam. i tak już w połowie krakowskich sklepów pewnie funkcjonuję na liście 'tych klientów nie obsługujemy', bo tylko kupuję i zwracam i kupuję by zwrócić i tak w kółko. dobrze, że mam na to zawsze owe 28 czy 30 dni. źle, że trzeba to za każdym razem do sklepu samemu odnosić ;)

c) odchamiłem się troszeczkę. jeśli to w ogóle w moim przypadku było możliwe. w niedzielę z jo. oraz jej rodzicielami udałem się na koncert turnaua. nie licząc mrozu przed wpuszczeniem do klubu - in plus. wczoraj z kolei z McQueenem zaliczyłem anię de. wszystko fajnie, wszystko cacy, jak tylko można zrobić jej koncert siedzącym oraz jak można tak masakrycznie spierdolić aranżację 'nigdy nie mów nigdy' wie chyba sama artystka. z lekka jestem zbulwersowany, ale po wylaniu złych emocji tu nawet mi ulżyło. i pan co na trąbce sobie grał, był całkiem ładnym panem.

d) owszem przez minione dni miewałem zły humor i nie wahałem się go używać. dla higieny czyniłem to poza wirtualną rzeczywistością. dziś mam zadziwiająco dobry. dziwnie mi z tym. ale chyba nawet przyjemnie.

e) wbrew zapowiedziom i przewidywaniom odwiedził mnie jednak czerwony i brodaty. albo jakaś piąta kolumna, gdyż same słodkości znalazłem w paczuszce okolicznościowej. tymczasem bardziej niż uczta dla ciała (gdyż dieta, ah dieta. koniec z hurtem czas na detal. byle tylko nie słodki), złaknionym uczty dla ducha, a tymczasem książki mam otrzymać dopiero pod choinkę. a książki oczywiście o gotowaniu, by choć oczyma się na jeść, ręką za brzuch bolący z obżarstwa świątecznego się trzymając. ale to dopiero przede mną za tygodnie dwa albo coś w okolicach.





f) zmierzch też widziałem.


i zaraz się biorę do nawiedzania Was :D

[...]

11 komentarzy:

  1. Kurwa.. zmierzch. Max, a ja Cię miałem za naprawdę wartościowego człowieka. Nawet tego Zakusia tolerowałem:<

    "neurotycznym i lekko bardzo przegiętym"; okej cofam wcześniejsze słowa:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Cieszę się niezmiernie, bo z popcornu zaczęłam już robić bransolety i ozdoby choinkowe:) Jakby co wyślę je Wam na święta:P

    OdpowiedzUsuń
  3. PS dlaczego trzeba zatwierdzać?:) czuję się jak przy okienku:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosh, ja jeszcze nigdy nic nie zwróciłem do sklepu, Ty chyba robisz to ciągle :D
    i nie słuchaj sux'a, Zmierzch to ładna bajeczka i ciałka tam ładne się poruszają, szczególnie w drugiej części :P
    i zdjęcie takie mniami wybrałeś :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Bóg wysłuchał moje modlitwy i max się złejkapował:) cieszę się, że wróciłeś!! gratuluje dobrego humoru, zazdroszczę koncertu Anki i odpowiadam na Twoje pytanie: krem pod oczy, roll on pod oczy, krem do twarzy, żel do mycia twarzy (wszystko MEN 30+) oraz mnóstwo łakoci:)))

    pozdrawiam ciepło a za tego Pana po prawej na tym zdjęciu to masz u mnie taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakiego kissa:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. @Sux: Do Zmierzchu mogę przekonać także Ciebie :P
    @Sans: Załóżmy Zmierzch-Klan :D

    Miło z Twej strony, że się wybudzasz jakoś. I blogujesz. I dobry humor masz (ale to raczej od Ciebie nie jest zależne, ale od Twych nóg, więc podziękuj im). Mogę spać spokojnie, że na mnie nie nafukasz nagle bez powodu.

    OdpowiedzUsuń
  7. wow słicia focia z takimi miłymi panami :D

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam rozmowy zaczynające się od "no hej, co tam?". aż dreszcz przechodzi mi po plecach na sam dźwięk.
    i nieważne jak wypadła Ania De, na Brodkę musisz iść! więc kombinuj kombinuj, bo warto ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. sansenoi> Daj spokój. Naprawdę kręcą Cię wyżelowani na łbie faceci, kreowani na nastolatków?:)
    Pan McQueen> Życzę powodzenia; nie interesuje mnie tego typu miernota;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego humor jest uzależniony od nóg?:)

    OdpowiedzUsuń
  11. @sux: skoro cofnąłeś to masz szczęście. widziałem, ale orgazmu nie przeżyłem, zatem nie marudź mi tu!

    @brooke: to ja czekam na paczkę świątecznych ozdób. kupię duuużą choinką specjalnie na tą okazję :D
    u jednych zatwierdzanie u innych wyskakujące okienko osobno ;]

    @sansi: na zdrowie! do drugiej części jeszcze nie dotarłem. więc teoretycznie wszystko jeszcze przede mną.
    zwracam i zwracał będę :DD

    @yomosa: ten pan po prawej w 1 części wygląda jak idź stąd i nie wracaj ;)
    wróciłem i na razie nigdzie się nie wybieram nawet :D

    @pmq: nigdy nie fukam bez powodu :D

    @nemst: a którego najbardziej lubisz?

    @brylantyna: czasem otrzymuję JA smsy o treści 'cotam?'. dobrze, że zawsze pod ręką mam żyletkę...
    z brodką kombinuję :D

    @brooke: bo ja nienawidzę szukać czegoś czego nie można nigdzie znaleźć. czytaj butów zimowych. nie ma nigdzie ani ładnych, ani odpowiednich ani żadnych. ale cośtam na bezrybiu złowiłem.
    chwilowo jestem szczęśliwostopym chłopcem :DD

    OdpowiedzUsuń