niedziela, 9 października 2011

(496). czyli zwodnicze poranki słoneczne.

pogoda październikowa płata bezczelne figle!


wstaje człowiek rano (tzn po 9) bardzo radosny, widać słońce wspaniałe za oknem. przeciąga się raz, drugi trzeci. ziewa. znowu przeciąga i obraca na drugi bok. powyleguje się jeszcze trochę w półśnie, rozmyślając o przyjemnym spacerze, który w pięknym jesiennym słońcu, pośród spadających kasztanów i liści go czeka. przy otaczającym go cieple słońca przemieszanym z rześkością już jesienną i pachnącą lekką zgnilizną wilgocią. 
wygrzebawszy się z łóżka, do kuchni. po kawę. by lepiej wstać i jednak się rozbudzić, za oknem, na druga stronę świata wychodzącym dostrzeże z przerażeniem, że ze spaceru jednak nici. bo chmury czarne, szare i granatowe. niosące w każdym razie ze sobą potoki, fontanny i konewki deszczu. bynajmniej nie letniego i nie ciepłego. 
a słońce tak piękne się zdaje tylko dlatego, że od chmurzysk się odbija. drugi dzień z rzędu mój spacerek bierze w łeb :(. nie posiadam kaloszków niestety.



jedyne gdzie dziś się wybiorę to do urny. zalecam i polecam i Wam :).

[...]

3 komentarze:

  1. Na północy dokładnie to samo, rano słońce, potem jakieś głupie chmury nachodzą. Ale całe szczęście jeszcze nie pada, choć się zanosi. :/

    OdpowiedzUsuń
  2. do urny się wybrałem i nawet zdjęcie mi chciano zrobić kiedy głos wrzucałem, ale wobec tego sprzeciw swój wyraziłem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jak można kaloszy nie posiadać??

    OdpowiedzUsuń