piątek, 13 sierpnia 2010

(151) 67. po-qaf.

innymi słowy: skończyłem!


5 sezonów, 83 odcinki i prawie półtora miesiąca, co oznaczy ni mniej ni więcej, tylko tyle iż nie zostałem całkowicie porwany. ale fakt, iż udało mi się przebrnąć przez całość najgorzej o serialu raczej nie świadczy. źle za to świadczyć może o mnie, że zabrałem się za klasykę dopiero w podeszłym już wieku.

 

ładne ciała, ładne tyłki, ładne sceny łóżkowe (w ilości całkiem znacznej)... ogląda się je dość przyjemnie, szkoda tylko że z każdym odcinkiem robi się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, coraz bardziej nieprawdopodobny, a w swej nieprawdopodobności (jest takie słowo?) aż przewidywalny. porusza tematy społecznie ważne, bla-bla-bla, o tym można pewnie na stronie serialu czy wikipedii poczytać też.
z odcinka na odcinek jedne postaci brzydły, inne piękniały (w sensie fizyczności); nawet lesbijki wydawały się coraz mniej straszne (tak globalnie).

czegokolwiek nie oglądam, zawsze wynajduję sobie jakiegoś ulubionego bohatera. oglądałem, oglądałem i oczarowany zostałem tym złym, a zarazem tym super, czyli brianem. być może dlatego, że ma w sobie to, co swego czasu urzekające było w postaci całkiem realnej, bo w Bezpłciowym. oglądałem, oglądałem i stwierdziłem 'bosh, żeby tylko nigdy nie stać się taką życiową cipą jak michael'. oglądałem, oglądałem i odkryłem zaskakujące podobieństwa w zachowaniu emmetta, do tych, które swego czasu zwykł był przejawiać mój Ex (który po tym odkryciu zaczął nawiedzać mnie w snach. br!). by oglądając i oglądając dalej w końcu odkryć, że najwięcej sympatii budzi jednak justin, bo jest najzwyczajniejszy mimo wszystko (a i coraz apetyczniejszy się stawał). a Wy jeśli uraczyliście się już tą produkcją - macie własne ulubione postaci?
marnej jakości mi wyszło to powyżej (przyznaję nie mam cierpliwości do pisanie ostatno). zachęcić nikogo pewnie nie zachęci. choć warto się zabrać. 8.5/11. ;)

od jednego ze znajomych usłyszałem kiedyś: 'każdy chciałby i dąży do tego by być jak brian, ba czasem wydaje się nam, że nim jesteśmy, tymczasem prawda jest taka, że bliżej nam do takiego michaela'.


dziś piątek. piątek trzynastego. ciekawe co złego się wydarzy :>

[...]

6 komentarzy:

  1. ja to na początku bardzo majkela lubiłem - to jego całe złote serduszko, a nawet przyjemniejszą w mej ocenie powierzchowność niż u brajana - jakoś nieszczególnie mi się wydaje pociągający typ modela.

    a serial całkiem niezły jako zabijacz czasu. osobiście chyba wolę brytyjski pierwowzór, choć to zupełnie inny klimat (mniej telenowelowy) i po hamerykańskim może się wydawać uboższą wersją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ja utknąłem w 3 sezonie i teraz tak średnio tylko 1 odcinek na 2 dni. Przez większość serialu najbardziej lubiłem Teda, bo jakoś łatwo mi było się z nim utożsamić. Jednak w środku 3 sezonu polubiłem bardziej Emmeta i Justina :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oglądałem 2 sezony i więcej nie chcę. Zgadzam się z jednym- ładne tyłki pokazywali.

    a moim ulubionym bohaterem był....nie mam:) wybieram mojego Męża:)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. ja chyba najbardziej Emeta polubiłem, taki pozytywny człek

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądałem już dwa razy cały seriał. Piękny wzruszający, czasem trywialny, ale wzruszający i na polksie realia wciąż nierealny niestety....

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku najbardziej lubiłem Briana, jeszcze jak oglądałem to dwa lata temu, ale teraz jak się zabrałem znowu za ten serial to zdecydowanie - Ben. Biorąc pod uwagę charakter i wygląd, świetny, mądry facet.
    Ogólnie to trzeci sezon podobał mi się najbardziej chyba. Czwarty chyba był najnudniejszy.

    OdpowiedzUsuń