piątek, 22 października 2010

(191). czyli kamyk zielony.

kiedyś miałem.



nosiłem w portfelu albo ściskałem w dłoni czy bawiłem się nim między palcami przekładając. dziś patrzę na to co zostaje w tyle, nie z byle jakiego pociągu zmierzającego gdzie bądź, ale ostatniego wagonu tramwaju. tramwaj jeździ co dzień albo kilka razy dziennie na trasie tej samej. za każdym razem w tyle zostają sprawy uczelniane i osób napotkanych w mieście mniej lub bardziej przypadkiem. wraz z umykającymi spod kół szynami i trawnikiem między nimi, w tempie tym samym przelatują przez głowę myśli przeróżne.
lepszym jednak miejscem na gimnastykowanie umysłu w sprawach drobnych a ważkich jest świątynia dumania prywatna. toaletą zwana.
ale to chyba nie o tym miało być. miały być nadrobione zaległości i zrealizowane zapowiedzi. miały. ale będą tylko w części, gdyż kilka wątków należy z przyczyn obiektywnych pominąć.


Pan McQueen nosi płaszczyk i torebusię. w torebusi nosi wszystko a nawet jeszcze więcej. a wszystko to, by mieć nienaganną fryzurę w każdą pogodę. Pan McQueen mówi i słucha. dużo i uważnie. mówi w sumie więcej i częściej niż pisuje na swym blogu nawet. stało się także niemożliwe - marudzi więcej niż ja. przepędzony przez pół miasta, cały kopiec, pół błoń i okolic nawet się nie zająknął za to. zdawał się być nawet zadowolony. mimo wiatru, który misternie ułożoną grzywkę rozburzał był. Pan McQueen zostanie przeze mnie niedługo znów napotkany. całkiem nie przypadkiem. ciąg dalszy opowieści zatem nastąpi. chyba, że ja usnę wiecznym słodkim snem bez treści.
(w tym miejscu autor usnął. obiecał jednak wstać i kolejną notkę popełnić, coby marudy nie marudziły, że za krótko).

[...]

16 komentarzy:

  1. zdecydowanie za krotko :P

    OdpowiedzUsuń
  2. a często tak zamykasz się w swojej świątyni dumania?:P co na to współlokatorzy?:D pozdrów pana McQueen'a :D :P

    OdpowiedzUsuń
  3. nie pozostaje nic innego jak życzyć powodzenia.
    "patrzcie tylko i radujcie się, ziarenko miłości kiełkuje na sawannie"
    z typowym zazdrosnym sarkazmem
    pozdrawiam ;)
    PS powodzenia akurat było szczere!

    OdpowiedzUsuń
  4. @anonimowy: póki jesteś anonimowy nie masz prawa narzekać :P

    @sansenoi: współlokatorzy dzielnie i grzecznie czekają w kolejce :D. jednak audiencji nie udzielam tamże.
    pozdrowię. chyba :P

    @brylantyna: a pozdrowienia już szczere nie są? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Adam Lambert to reprezentant branzy?

    OdpowiedzUsuń
  6. O, o, OOOOOOOOOOOOOO, O, o, o, randka?:) trzymam kciuki za dalszy ciąg a nawet i dalsze ciągi:)

    OdpowiedzUsuń
  7. @spencer: i to nawet nie kryjący się z niczym reprezentant ;]

    @brooke: ooooo. randka-nie-randka. sprawa w tzw. toku.
    trzymaj, trzymaj, może się przyda ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. o skoro nie randka to poznawanie nowej osoby, z której może wyniknąć coś wspaniałego (dobrego - bezpieczniejsze słowo) dla obu stron:)

    OdpowiedzUsuń
  9. jak piszę w najświeższym płodzie - unikam ram definicji. na wszelki wypadek. dla bezpieczeństwa stron obu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. na gut, keine definicjen zatem:)

    OdpowiedzUsuń
  11. coz to za dyskryminacja anonimowych czytelnikow:P

    OdpowiedzUsuń
  12. @brooke: ano ano :D

    @anonimowy: lubię wiedzieć z kim mam do czynienia. poza tym ktoś się może pod Ciebie podszyć. skąd mam wiedzieć, który anonimowy jest który :>

    OdpowiedzUsuń
  13. jak ktoś wyżej napisał: czuję, że kiełkuje:)
    więc powodzenia Max!!

    OdpowiedzUsuń
  14. na razie anonimowy jest jeden (choć dwa lub więcej IP)- kontroluję sytuację, gdyby coś to dam znać, że ja to nie ja; a tak serio to jestem anonimowa..., ale ma nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza?

    OdpowiedzUsuń
  15. możesz być i anonimowa. nie przeszkadza nic. cieszy nawet kolejny czytelnik :)

    OdpowiedzUsuń