tysiąc myśli przez przez głowę przelatuje. nie wiem skąd one się w natłoku takim nagle biorą.
skupiony jestem [powinienem być] na nauce, czytaniu i kolorowaniu książeczek oraz wszelkich innych dziwnych czynnościach, dzięki których ich zawartość wyląduje w mej głowie.
nosi mnie przez to i rozprasza.
cudowne wieści z pracy [które normalnie by mnie cieszyły, ale obecnie raczej komplikują sytuację]; płodzenie jednym okiem projektów na odległość, które do tego wymagają konsultacji z wwa, terminy gonią, a z definicji są na mej głowie [tak, mam urlop];
plany pisane palcem po wodzie nieśmiałe [jeśli wszystkie jesienne egzaminy zakończą się rezultatem pozytywnym] powodują snucie kolejnych, tych dalszych i jeszcze nieśmielej pisanych. przypominają one stawiane jedną za druga kostkę domina i krążącą wokół pierwszej z nich złą rękę lub palec boży, który
de facto okazuje się moim palcem, z mojej ręki.
prócz zapętlanych piosenek [tak, straszne
the wanted nadal] radość w codzienne życie wprowadza dźwięk przychodzącego mejla, choć i czasem ten okazuje się zwodniczy, gdy zamiast tego, na który człowiek czeka, w skrzynce ląduje kolejna propozycja typu
get skin [przecież już kurwa jestem! prawie].
potrzebuję... hm... póki co drinka. w sumie nic inne i tak bym nie dostał z tego co po głowie mi chodzi.