piątek, 5 lipca 2013

rozjazdy

czwartek był całkiem szalony.
wczesna pobudka, wycieczka do nowego sącza służbowa [oh jaką cudowną mają tam cukiernie!], powrót, zahaczywszy o dom i walizkę, powrót do pracy na godzinę, i wio dalej do wro i do krainy kumkajacych żab w domowe pielesze.
puff.
łiken pełen jedzenia pysznego znów przede mną ;)
szkoda tylko że te wszystkie podróże mnie tak męczą i tak długo trwają.

4 komentarze:

  1. Ja też ostatnio jestem Anioł Wędrowniczek i częściej mnie nie ma w domu niż jestem :)
    Pozdrawiam - Anioł klikający z Zapiździajewa próbujący dokulać się do łóżka po maminej kolacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podrozy latem nie lubie. Cxlek pedzi i ino sie zgrzeje...
      Domowe jedzenie bywa bardzo nibezpieczne ;)

      Usuń
  2. ty w tygodniu jesteś we Wrocławiu ?

    OdpowiedzUsuń