wtorek, 29 czerwca 2010

(120) 36. czyli czereśnie.

koloru prawie-czerwonego.


[duffy: warwick avenue]

a u kogoś trzeba je kupić. a najlepiej u bardzo ładnego pana na straganie. bardzo bardzo ładnego. już któryś raz trafiłem na niego po drugiej stronie 'lady'. za każdym sprawia przyjemne wrażenie. i ma taki kojący głos. i takie brązowe, duże smutne oczy. i 2-3 dniowy zarost. i sprawia wrażenie bardzo przytulnego. heh. (materiał jak na zaczątek nowej serii harlequina - było leniwe poniedziałkowe popołudnie, znudzony życiem i poszukiwaniem mieszkania max postanowił wyskoczyć na zieleniak tylko po kilka deko czereśni, ubrany w powyciągany tiszert i za luźne krótkie spodnie raz-dwa zbiegł po schodach i znalazł się na targu by zamiar swój zrealizować. ludzie wracając z pracy leniwie czynili ostatnie zakupy i  kierowali się do domów. max stanął w kolejce przy pierwszym straganie i udawał, że pisze sms, by tylko zabić nudę i cokolwiek zrobić z rękoma, gdy nagłe usłyszał 'proszę? co dla pana?'. podniósł wzrok i zobaczył jego. mimo że wydawało mu się iż uśmiecha się tylko w myślach, uśmiech ten pojawił się także na jego twarzy. ich spojrzenia się spotkały wtedy pierwszy raz...). szkoda tylko, że odkryłem go tak późno i że za 2 dni już będę 350 km od owego straganu.
co prawda miałem ochotę - i z tym zamysłem szedłem - na maliny, ale no cóż mając do wyboru kalafiora i czereśnie (bo to ewentualnie wchodziło w grę), wybór padł na drugie. szkoda tylko, że każdą trzeba z każdej strony oglądać poszukując dziurki na robaczka, który się w środku czaić może. ale i tak warto.


poranek spędzony w galerii był także bardzo owocny. za całe 50zło mam nawet-całkiem-ładne krótkie spodnie (ale przyzwoite, bo kolan niepokazujące) i 2 pary bokserek (takich kolorowo-wzorzystych do noszenia pod zsuwającymi się spodniami, więc też przyzwoicie). zakupy w towarzystwie mego Najsłodszego Przyjaciela upłynęły bardzo miło, szukał on perfum, nawąchaliśmy się  z 30 rodzajów, a potem już nikt nie wiedział  co i jak pachnie i co kupić. z okazji imienin podarował mi nawet banana. pracujący w galerii Chłopiec 3D napisał mi potem ssmana, że ładnie wyglądamy razem i pasujemy do siebie. tak, wiem nie od dziś i na tym poprzestaję.

dobrze, że w krk mostów wiele, będę miał choć dach nad głową.

[...]

7 komentarzy:

  1. czereśnie... za dużo roboty z tymi pestkami... wolę truskawki :P a jeszcze bardziej wolę cukierki... :P i tak, wiem, że to nie owoce :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O takkk :D pamiętam perfumy :P zawsze istniał pretekst do wypsikania się :P a czereśnie?? Nie jadłem ich od niepamiętnych czasów :(

    OdpowiedzUsuń
  3. @sansi: ale przecież truskawki mają szypułki :P a cukierki mają papierki :P daleka jest i trudna droga do przyjemności :D

    @atek: truskawek nie jadłeś, czereśni też nie, nie ma targu nigdzie ani zadnego straganu w okolicy :>

    OdpowiedzUsuń
  4. oj Max bo sępy nie chodzą na targi tylko żerują na innych.

    Ja jadłem czereśnie i truskawki :P I wczoraj i dzisiaj :D

    a w takie upały to centrum handlowe to chyba nie najlepszy cel ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. @ tini: marny sęp widać ze mnie ;)
    planuję się na dietę owocowo-warzywną na lato na pewien czas przerzucić. by na jesień było mnie ciut mniej ;)
    w centrach handlowych jest klimatyzacja... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. hmmm...to mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, więc na początek... witam??
    ceremoniał powitania zakończony więc przechodzę do sedna:)
    po pierwsze- świetnie piszesz!
    po drugie- tekst o "kolanach" mnie powalił. Czyżbyś miał tak jak ja??:):):):):)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. @yomosa: witam i do lektury zapraszam :D
    za deszcz komplementów dziękuję, mam nadzieję, że się nie popsuję ;)
    jeśli nosisz spodnie krótkie tylko takie, które kolana maskują, to mamy tak samo :D :]

    OdpowiedzUsuń