poniedziałek, 10 maja 2010

(95) 11. czyli zakupy.

nic dodać, nic ująć.


[ania dąbrowska: nigdy więcej nie tańcz ze mną]

czasem i mi przychodzi udać się do sklepu. w sumie nawet dość często. ten moment nadszedł i dziś. wszak to jedyna rozrywka prócz nauki. i poszedłem w celu kupienia czegokolwiek na obiad. chodzę i tak sobie chodząc chodzę po sklepie. i chyba wiem czemu lubię tak sobie tam chodzić. pojawiają się niebrzydcy ochroniarze oraz całkiem ładna obsługa wykładająca towar. a towaru jest za dużo. i się stoi jak ta ciota na ścięciu przed regałem z sokami albo chłodzącą półką z jogurtami i się gapi, i gapi, i gapi. i ja się gapiłem - na półki i ludzi co ładniejszych. suma summarum kupiłem jogurt i kefir. ciekawe, czy uda mi się z tego jakiś obiad ugotować.


dobra... kto mnie zaprosi na obiad dziś?

[...]

7 komentarzy:

  1. ja miałem na obiad batonika kokosowego... został jeszcze jeden, chcesz? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, daj mi swego kokosowego batonika! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz, że za gapienie można dostać po pysku?
    niestety mnie też się zdarza gapić.. :D


    ps.
    odnośnie poprzedniej notki.. to co z tym seksem? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. ale drugi nie jest kokosowy :( :P

    OdpowiedzUsuń
  5. @n. ja się gapię zawsze ostrożnie. a jak ktoś mnie złapie to się uśmiecham. nigdy jeszcze nie dostałem. może wiem po prostu do kogo się uśmiechać :D
    gapienie się nie jest złe!

    @sansi: jakikolwiek. ja chcę jeść! (od)dawaj batona! (chyba że sam już go zjadłeś...):P

    OdpowiedzUsuń
  6. yyy... chyba jednak zjadłem :D ale przynajmniej uratowałem Cię przed roztyciem się :P słodycze to zło xD

    OdpowiedzUsuń
  7. no nie no! jestem rozczarowany i zdruzgotany. najpierw obiecujesz a potem... ;(

    OdpowiedzUsuń