czwartek, 6 maja 2010

(94) 10. czyli kraków-sraków.

a na dodatek pada!


[owl city: vanilla twilight]

chyba to był kolejny dzień, który  można zakończyć litanią narzekań. i nie daruję sobie tej przyjemności. tydzień w jakiś przyjemny sposób zakończyć wszak wypada :D
obudziło mnie stukanie w okno. stukały krople deszczu. bardzo intensywnie. lało nawet. była godzina 6.30. szaro, buro, ponuro a na dodatek mokro. wywlokłem się jakoś spod kołdry, po omacku doczłapałem do łazienki, nastawiając po drodze wodę. kawa, kaszka manna, parasol i w drogę. oczywiście na seminarium nie mogłem się nie spóźnić, bo oczywiście tramwaj nie mógł poczekać, a mój promotor nie mógł rozpocząć zajęć kilka chwil po 8.
z powodu odwołanie kolejnych zajęć powstało w mym planie okienko. postanowiłem wrócić na półtorej godziny do domu. przystanek ludzi pełen. tramwaje stoją. wszystkie. nic nie jedzie. ale za to deszcz leje w najlepsze. ja takoż stoję. po 10 minutach coś się ruszyło, niebieskie na kołach podjechało i mnie zabrało. na pocieszenie chciałem kupić sobie krówkę cudowną z kremem w mojej cukierni. a tu kolejny zonk. nie było mojej pani sprzedającej tylko jakaś młoda picza po solarce. zapakowała mi to ciastko jakby to były trzydniowe i śmierdzące zwłoki. cóż.
wdrapałem się na me poddasze, sekund kilka ciastko z kawą zniknęło. kilka chwil dłuższych upłynęło i znowu trzeba było wychodzić na zajęcia. tylko w kolejnych już butach, gdyż trampeczki me popłynęły były. (chyba naprawdę muszę w kalosze zainwestować).
pierwsze zajęcia minęły przyjemnie, drugie prawie też. prawie, gdyż niemal na nich nie usnąłem (a osób na sali było 8). prawie, gdyż pani doktor zapowiedziała przedtermin. nie test, acz ustny. nie z materiału przerobionego, acz z całości. i to w dzień po moim kobylastym egzaminie na prawie. czy do przedmiotu jest jakikolwiek podręcznik? nie ma. eh, te kobiety...
i znowu wymyśliłem, że na kilka chwil wrócę do domu, by pozbyć się przyciężkich zakupów. znowu na górę, znowu na te przeklęte poddasze, tym razem aż na kwadrans, by zdążyć wrócić do instytutu na dyżur pani doktor którejśtam. ale ona postanowiła skończyć dyżur przed czasem, za to natknąłem się w tym samym gabinecie na doktora, którego unikam, z powodu niepojawiania się na jego zajęciach. najs.
jasny punkt dnia nadszedł wreszcie jedyny - wykład z doktorem od potencjału.
potem jedna galeria, druga, trzecia. szukania oprawek miesiąc trzeci w trakcie. nie ma nic nigdzie. masakra jakaś. albo za wąskie, albo źle leżą, albo nieładne, albo obsługa kwituje moje wybieranie i przymierzanie 'pfff' mrukniętym pod nosem, gdy wychodzę z salonu. trzeba było odreagować. 3 b-smarty z twisterem. kalorii milion. na moje odchudzanie wprost idealne. (ciastko o poranku zresztą też).
kupiłem za to 2 koszule, spodnie i buty. spojrzałem na konto po powrocie do domu. dobrze, że mam 30 dni na ich zwrot. heh.
(już mi lepiej, mam nadzieję, że i wam po lekturze wciąż nie najgorzej :P).


oraz zapowiadane u sansenoi'a

OŚWIADCZENIE
ja, max aue, oświadczam, iż przygarniając pod dach swój sansenoi'a na dwa dni kierowałem się sympatią do jego osoby, a nie sugerowaną litością. także i wyrazy współczucia wyrażane przez niego nie są konieczne - acz miłe mimo wszystko - gdyż towarzystwo jego osoby było niekłopotliwe i bardzo interesujące(choć przyznać trzeba, że odmawiał spożywania niektórych posiłków :P). wrodzona skromność także nie pozwala mi zgodzić się z przypisywaniem mi przymiotu dzielności, a także zaprzeczam stanowczo jakobym mało marudził! nie marudziłem w ogóle (:P), by sansenoi nie postanowił jednak skorzystać z sugerowanej alternatywnej formy noclegu na kolejowym dworcu. 
:D


a jutro rano wsiadam w pociąg i mknę na rodzinne włości na Koniec Świata.

[...]

3 komentarze:

  1. w notce się pogubiłem, za dużo akcji :D:D:D
    a oświadczenie całkiem mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a mówią, że Kraków i Warszawa to dwa znienawidzone grody ;P a tu proszę :D
    ps. sex chociaż był? hahaha musiałem zapytać ;P wybacz ten brak kultury osobistej i wrodzoną ciekawość ale jakoś tak już mam - cóż zrobic :D

    OdpowiedzUsuń
  3. @sansi: za dużo? ja i tak publikuję okrojoną wersję wydarzeń :P
    ono się miało spodobać, więc inaczej być nie może :D

    @eaR: taki z niego warszawiak jak ze mnie krakowianin :P
    ps. wybaczam, odpowiadam cytując powyżeszego 'heh... dzieci... :]' :P

    OdpowiedzUsuń