i znaleźć lek na lęk.
[anna maria jopek: czułe miejsca (bosa 2005)]
przez okres ciszy spowodowany brakiem czasu i - jakby nie było - lenistwem oraz brakiem cierpliwości do skończenia czegokolwiek, miały miejsce następujące wydarzenia:
1. zbierałem plony na farmie, siałem, orałem, czochrałem renifery i koty, doiłem krowy, odbierałem świnkom trufle, zbierałem jajka i owoce, a także robiłem bukiety z kwiecia. czyli rozwijałem się.
2. znowu chodziłem nieprzygotowany na zajęcia. dlaczego? patrz punkt 1.
3. pewnego dnia poczułem też się staro. mam prawie 23 lata, czy jak raczej powinienem mówić - wciąż 22, a czuję się na wiele więcej. i zacząłem się przez to zastanawiać, co ja za te kilka lat (całe 2), po skończeniu studiów mogę/będę robił. i doszedłem do wniosku, że nie wiem. tzn wiem, ale jest to raczej opcja pt. przedłużmy stan, w którym nie trzeba podejmować żadnych decyzji. jak pozbyć się tych natrętnych myśli? patrz punkt 1.
4. udało mi się umówić wreszcie z arcyzabieganym i unikającym mnie (mimo, że on sam zaprzecza, jakoby tak miało być) ex. zjedliśmy obiad, skserował sobie moje notatki (ciekawe czemu nie przychodził na wykłady...), ponasłuchiwałem się historyjek z jego związku (rzyg, rzyg), dowiedziałem się, że popełnia te same błędy, co jak był ze mną (niektórzy się nie uczą. nigdy) oraz zostałem odwieziony do domu (w między czasie dyktował mi esa do swego obecnego, a ja dzielnie to pisałem na jego telefonie. czy to nie jest patologia?).
5. oglądałem rewers (polecam). o dziwo byłem na nim z chłopcem (nazwijmy go Chłopiec). wizyty w kinie są miłe. piwo potem takoż. spacer nad wisłą również. po paru dniach oglądaliśmy film u mnie. i został do rana.
miło jest mieć kogoś w łóżku. tym milej, że wydziela ciepło, głaszcze, tuli, etc, etc. tym ciekawiej, że wiem, iż nic z tego nie będzie, bo nie oczekuję tego, bo nie chcę, - i przede wszystkim - bo to nie jest ktokolwiek dla mnie.
wnioski - co by nie było, że ich nie wyciągam - przydałby się ktoś (chłopiec sensu largo), ale nie Chłopiec (ten akurat). wybrednym.
6. w ramach leczenia złego humoru w międzyczasie, gdzieś pomiędzy punktem 4 a 5, wybrałem się dla ukojenia na spacer wieczorową porą na błonia. z domu w autobus - 2 przystanki - 45 minut spaceru = 16 powtórzeń 'nigdy nie mów nigdy' anii dąbrowskiej - w autobus - 2 przystanki - do domu. po drodze, już pod samą klatką kupiłem sobie rafaello. całą wielką paczkę. po pokonaniu schodów na me poddasze, odechciało mi się spożywać choćby jednego i zastanawiałem się po jaką cholerę w ogóle kupowałem. po czym zająłem się czymś pożytecznym. patrz punkt 1.
7. jak widać robię właśnie prezentacje na zajęcia. nawet nie wymyśliłem tematu. a muszę spłodzić ją dziś. a tymczasem... punkt 1 jest ponad wszystko póki co ;]
chyba potrzebuję kopa w mój piękny tyłeczek na obudzenie.
(patrz: punkt 1).
(...)
[anna maria jopek: czułe miejsca (bosa 2005)]
przez okres ciszy spowodowany brakiem czasu i - jakby nie było - lenistwem oraz brakiem cierpliwości do skończenia czegokolwiek, miały miejsce następujące wydarzenia:
1. zbierałem plony na farmie, siałem, orałem, czochrałem renifery i koty, doiłem krowy, odbierałem świnkom trufle, zbierałem jajka i owoce, a także robiłem bukiety z kwiecia. czyli rozwijałem się.
2. znowu chodziłem nieprzygotowany na zajęcia. dlaczego? patrz punkt 1.
3. pewnego dnia poczułem też się staro. mam prawie 23 lata, czy jak raczej powinienem mówić - wciąż 22, a czuję się na wiele więcej. i zacząłem się przez to zastanawiać, co ja za te kilka lat (całe 2), po skończeniu studiów mogę/będę robił. i doszedłem do wniosku, że nie wiem. tzn wiem, ale jest to raczej opcja pt. przedłużmy stan, w którym nie trzeba podejmować żadnych decyzji. jak pozbyć się tych natrętnych myśli? patrz punkt 1.
4. udało mi się umówić wreszcie z arcyzabieganym i unikającym mnie (mimo, że on sam zaprzecza, jakoby tak miało być) ex. zjedliśmy obiad, skserował sobie moje notatki (ciekawe czemu nie przychodził na wykłady...), ponasłuchiwałem się historyjek z jego związku (rzyg, rzyg), dowiedziałem się, że popełnia te same błędy, co jak był ze mną (niektórzy się nie uczą. nigdy) oraz zostałem odwieziony do domu (w między czasie dyktował mi esa do swego obecnego, a ja dzielnie to pisałem na jego telefonie. czy to nie jest patologia?).
5. oglądałem rewers (polecam). o dziwo byłem na nim z chłopcem (nazwijmy go Chłopiec). wizyty w kinie są miłe. piwo potem takoż. spacer nad wisłą również. po paru dniach oglądaliśmy film u mnie. i został do rana.
miło jest mieć kogoś w łóżku. tym milej, że wydziela ciepło, głaszcze, tuli, etc, etc. tym ciekawiej, że wiem, iż nic z tego nie będzie, bo nie oczekuję tego, bo nie chcę, - i przede wszystkim - bo to nie jest ktokolwiek dla mnie.
wnioski - co by nie było, że ich nie wyciągam - przydałby się ktoś (chłopiec sensu largo), ale nie Chłopiec (ten akurat). wybrednym.
6. w ramach leczenia złego humoru w międzyczasie, gdzieś pomiędzy punktem 4 a 5, wybrałem się dla ukojenia na spacer wieczorową porą na błonia. z domu w autobus - 2 przystanki - 45 minut spaceru = 16 powtórzeń 'nigdy nie mów nigdy' anii dąbrowskiej - w autobus - 2 przystanki - do domu. po drodze, już pod samą klatką kupiłem sobie rafaello. całą wielką paczkę. po pokonaniu schodów na me poddasze, odechciało mi się spożywać choćby jednego i zastanawiałem się po jaką cholerę w ogóle kupowałem. po czym zająłem się czymś pożytecznym. patrz punkt 1.
7. jak widać robię właśnie prezentacje na zajęcia. nawet nie wymyśliłem tematu. a muszę spłodzić ją dziś. a tymczasem... punkt 1 jest ponad wszystko póki co ;]
chyba potrzebuję kopa w mój piękny tyłeczek na obudzenie.
(patrz: punkt 1).
(...)
zaraz zaraz. od czego tu zacząć, bo komentować to jest co. chyba warto było tyle czekać :d
OdpowiedzUsuńwięc na początek.. 'siałem, orałem, czochrałem renifery i koty, doiłem krowy, odbierałem świnkom trufle, zbierałem jajka" - że tak powiem... LOL :D:D:D
poza tym chłopiec w łóżku? ciepłeko? mizianie, kizianie, i tylko jednorazowe? skandal! to przeca mnie miało coś takiego spotkać! (patrz poprzednia Twa notka)
trzecia rzecz.. no widać coś z tą nauką na błędach to nie jest tak jak być powinno..
coś tu jeszcze miało być, ale mi wyleciało z głowy.. nie wiem czy z zazdrości o epizod, czy z rekacji na te prace farmera.. czochranie reniferów.. LOL chyba że to jakaś metafora :D
Chłopiec - no tak wyszło że się pojawił i zniknął, tudzież zaraz zniknie. nie powinno go być wcale, bo mi nie wypada tak ;)
OdpowiedzUsuńprosze się z moich rolniczych zamiłowań nie nabijać :( i tam nie ma żadnych podtekstów. i mam nawet krowę kosmitkę :D
nie ma czego zazdrościć.
muszę popracować nad wynalezieniem jakiegoś termoforu miziającego lepiej. eh...
farma? czyli jesteś uzależniony od tego, co moja koleżanka :P Boshe...
OdpowiedzUsuńpisanie swojemu exowi smsów do jego faceta - tak, to patologia ;P choć jakoś mam wrażenie, że nadal ciągnie Cię do exa, co jest jeszcze gorsze ;P wiem, wiem, będziesz zaprzeczał pewnie :D
nie będę zaprzeczał. ja tego nawet nie skomentuje, bo większych bredni dawnom nie słyszał ;p
OdpowiedzUsuńi farma nie jest zła - polecam - wreszcie byś się we wtorki nie nudził :D