poniedziałek, 7 grudnia 2009

38. czyli mężczyzna na skraju załamania nerwowego.

to ja.



[alicja janosz: zmień siebie]

wstałem. nie wiedziałem co ubrać. ubrałem co popadło. zapomniałem zjeść śniadania. oczywiście spóźniłem się na ćwiczenia. potem postanowiłem z nich wcześniej wyjść czując bezsens nań siedzenia. kupione w piekarni kapuśniaczki okazały się niedopieczone. wróciłem do domu na śniadanie. zjadłem. z lekka za późno wyszedłem z domu i tramwajowi mogłem pomachać. kolejny był za 15 minut, a zajęcia już za 5. pomyślałem - może autobusem. takowego też nie było. postanowiłem iść piechotą. po kilku krokach uświadomiłem sobie bezsens tego. nie wiedziałem co robić. zadzwoniłem do przyjaciółki z pytaniem 'co robić: spóźnić się na zajęcia czy poczłapać się do domu?'. tak oto wróciłem. zaopatrzywszy się w sklepie obok w breezery, które spożywać kończę. na 13 kolejne zajęcia. czy tym razem dotrzeć się uda?

(o prezentacji na jutro nie wspominam już, bo jest hen głęboko).

(...)

6 komentarzy:

  1. będę miał na uwadze Twą ofertę :D
    (a moich długich wypocin to już nie łaska skomentować:( ja u Ciebie się staram a Ty tu mi...) :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ha ha, nie martw się, nadrobię jutro, bo dziś jakiś taki jestem rozkojarzony.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieję. że nadrobisz i że stan kiepściejszy niż pożądany minie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. biegać!! biegać trzeba!!

    no i już chłopcom nie przeszkadzam.. ups :P

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mam z kim biegać.

    nie przeszkadzasz :P

    OdpowiedzUsuń