niedziela, 29 listopada 2009

35. czyli myślenie szkodzi.

i to bardzo-bardzo. niestety.



[ania dąbrowska: czekam...]

kończy się kolejny łikend, na który powróciłem na Koniec Świata. to tylko 6h z małym kawałkiem podróży IR i osobowym w jedną stronę. razy dwa, bo i powrócić niedługo będzie trzeba do krk. obym się tylko nie nabawił wstrętu do pkp, i oby moje zacne 4 literki się nie zbuntowały, nie powiedziały dość i nie nakazały mi podróżować czymkolwiek wygodniejszym.
ostatnio coraz bardziej te krajobrazy za oknem mijane się nudzą, sudoku nie wciąga jak dawniej, a czytanie o wykroczeniach nijak porywającym być nie chce. a ile można podsłuchiwać współpasażerów. chociaż ładnych. i to bardzo-bardzo. ale jak się potem okazało niestety hetero. 'czaisz?' - niczym 'dasz wiarę?' violetty z brzyduli, o czymkolwiek chłopięcie anielskopiękne by nie mówił sformułowaniem takim zakańczało. ciekawe jakie okoliczności przyrody napotkam teraz, i czy będą to piękne okoliczności przyrody.


czasami łapię się na tym, że budzę się w nocy tuląc do siebie poduszkę. to też brzydula. zadziwiająco życiowy serial.

(...)

3 komentarze:

  1. heh, miało być - odczuwam a nie odbieram w poprzednim komentarzu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja nie budzę się przytulony do poduszki, ale jakoś ostatnio też coraz mocniej odbieram brak kogoś obok, coraz mocniej i mocniej... aż dziwnie to boli wewnątrz, hmm...

    OdpowiedzUsuń
  3. zima idzie niestety, więc szuka się każdego rodzaju ciepła ;)
    ja dzielnie szukam kogoś na zastapienie poduchy, ale z efektami marnymi jak widać ;]

    OdpowiedzUsuń